niedziela, 21 lipca 2019

Ja i mój wróg. Opowiadanie na konkurs

Opowiadanie, które stworzyłem lata temu na literacki konkurs, którego hasłem było "Ja i mój wróg". Moja interpretacja nie wygrała ale mi się i tak podoba - nawet w 2019 roku. Zapraszam do lektury.


Wejherowo roku pańskiego 2017. Jest maj więc wstaję wcześnie rano. Wcześnie to jest przed piątą – inaczej dzień jest do niczego. Spoglądam na dzieci, żonę – ubieram spodnie, buty i wybiegam w przestrzeń pustego miasta. Jesteśmy sami – ja i mój wróg. Boże, żebym miał tylko jednego wroga. Codziennie staję i jest ich więcej.

Biegniemy razem – ja i mój wróg uparcie pokonując kolejne kilometry. Endomondo krzyczy o spalonych kaloriach a ja w duszy szukam motywacji. Jedna, druga, dziesiąta zdrowaśka. Ja nie widzę sensu – mój pierwszy – wewnętrzny wróg wprost przeciwnie. Dopinguje mnie do niszczenia kolan, wątroby i własnej psychiki. Nie mam wyjścia. Biegnę, bo muszę być najlepszy. Poloniści są najlepsi. Pycha, po prostu pycha. A mogłem zostać stolarzem.

Biegnę za nią – mój nowy wróg. Jest szybsza, jest piękniejsza niż ktokolwiek inny na świecie. Połączenie Angeliny Jolie i Pameli Anderson. Każdy ma swój gust ale mój jest zajebisty – podpowiada mój wewnętrzy wróg. No po prostu zajebiaszczy – dodaje i krzyczy – gonić wroga! Jak automat stawiam ciężkie kroki w tłuściutkim ciele. Lewa, prawa, lewa, prawa i skok bo ktoś ukradł pokrywę od studzienki.

Boże, dziękuję, że stworzyłeś kogoś, kto wymyślił legginsy – słyszę głos w mojej głowie. Nie mów do mnie teraz – odpowiadam. Nie dogonię jej, ale wiem, co był zrobił jakbym złapał. Zaprosiłbym na kawę, ciastko i seks. Co ja myślę? Na wielkie żarcie zakończone orgią. Boże, ja jestem żonaty! Ja jestem nieczysty! I jeszcze jem jak świnia! I chcę to z wrogiem! Rzyg!

Wkurwia mnie to wszystko. Ta bieganina dla zdrowia i pogoń za pieniądzem. Człowiek powinien móc wybierać z wielu prac i zawodów, które nie wymagają dużego wysiłku. Taki prezes, ksiądz z dwójką dzieci czy dozorca z dobrą pensją. Wrogowie pierwsza klasa do wzbudzania w sobie jadu i nienawiści. Albo taki emigrant – sam nie byłem i nie wiem, ale z ich opowieści wynika, że praca gdziekolwiek indziej niż w Polsce to prawdziwa idylla. Nikt nie ma pretensji, wszyscy się wspierają i czasu wolnego jest więcej niż mogę sobie wyobrazić. A potem wakacje w Polsce, żeby się pokazać i wakacje zagranicą, żeby się zabawić. I jeszcze pełno pieniędzy, bo pracując w Polsce nie starcza, a tam – we Francji, Anglii czy Niemczech – kasy pod dostatkiem. Zarabiać u wroga? Nie chciałbym – to niezgodnie z moim kodeksem prawdziwego patrioty. Ach te pieniądze – to mój kolejny wróg.

Boże, jakbym chciał się lenić jak Polak na emigracji lecz coś mi nie idzie. Coś mi nie pozwala? Co? Wróg! Pomiędzy lenistwem, gniewem i toną jadu dobiegam do połowy dystansu.

I jeszcze mnie chwyta za gardło jak refluks po codziennej pracy – chciwość i zazdrość i gniew i strach. Bo on – ten z naprzeciwka ma lepszą pracę niż ja. Pływa na statku – kapitan Nemo jeden. Dwa miesiące w morzu – dwa miesiące w domu. Pieniądze na konto i dobre whiskey. A ja? Codziennie w pracy za marne grosze.

Albo ona? Jakiś wróg dla żony – jak go się nie ma – to się go wymyśli. A więc ma 30 lat i już pani prezes ze sportowymi sukcesami. Z dziećmi i mężem i wielkim love. A ja tak muszę robić krzywdę i kłócić się i nie rozmawiać, albo kochać nad życie. Dwubiegunowo? Bez cukru, bez sensu, bez pieniędzy.

Wracam już do domu. Maroszbiegiem. Już nikt nie śpi. Nie jestem więc sam i nie zaskoczyłem moich wrogów. Domagają się – przytulenia, miłości i jedzenia. Ohydnie słodkich płatków, morza mleka i jeszcze chwilki dla siebie. Przecież jest weekend i można się wyspać. Można? W tym są równi i równiejsi.

Walczę. Sam ze sobą i z nimi. Nie dość, że masa upadłych klientów chce mnie rozerwać w tygodniu za wysokie ceny, niską jakość i w miarę dobre samopoczucie to jeszcze w weekend czają się mali wojownicy wysysający ostanie siły z trzydziestolatka. Tu jednak hamuje mnie wielka miłość, która jest nadzieją w świecie wymagającym od nas bycia to lisem to owcą. Albo na odwrót? Albo w ogóle?

Patrzę na te mądre wykresy na facebooku. Naucz się cieszyć tym, co masz. Hurra! Odpowiadam: Hurra! Mam depresję! Dobre, ale to jeszcze lepsze: Dawaj ale nie daj się wykorzystywać! Kochaj ale nie pozwól by twoje serce było nadużywane! Ufaj ale nie bądź naiwny! Słuchaj ale nie strać własnego zdania! Jak żyć, żeby nie zwariować? Jak żyć, żeby wróg nie wygrał?

Chciałbym się zwierzyć ale się boję. Za dużo w moim życiu jest lęku i ale. Szczególnie to ostanie bywa największym wrogiem – pewnie nie tylko moim. Weźmy na ten przykład takie zdania: „kocham cię ale”, „dziękuję ci ale” czy też „zmienię pracę ale”. Alego tyle, że człowiek znów stoi jak toi toi w miejscu. Na zewnątrz nawet ładne kolory a w środku gówno i brak papieru toaletowego.

Wieczorem wychodzimy do przyjaciół. Niby mieszkanie, niby na kredyt, dzieci, meble i inne gadżety. Wszyscy uśmiechnięci ale mówią – kredyt – twój wróg! Ciężko się z kredytem żyje! - dodają raz po raz częstując paluszkami do wódki. Ciężko to jest wytrzymać na takiej diecie. A czy ciężko jest żyć z teściami i resztą rodziny? Na małym metrażu bez pracy lub z pracą, której jutro może nie być? Ten strach i gniew zniewala tak, że się po prostu nie chce. Wróg wygrywa. Ani z tarczą, ani na tarczy.

Wieczorem pijany chwytam się ściany i coś bym tam co niecoś chciał. Ale co? Nie mogę się zdecydować, a odurzonemu przychodzi to jeszcze trudniej. Tak dobrze byłoby, gdyby mowa moja brzmiała tak – tak albo nie – nie. A ja tylko „a może”, „może warto”, „chyba” czy „przypuszczalnie”. Morze jest głębokie i szerokie a przypuszczalnie można zarobić w ryj na Kopernika w Wejherowie.

Zasypiam. Tak poetycko jak Mickiewicz na katafalku marząc i chcąc. Co ja piszę – pragnąc zasypiam. Boże jakby mi się chciało tak w dzień, jak tuż przed zaśnięciem. Rozglądam się jeszcze, czy jakiś mój wróg ... Zasypiam – we śnie załatwiam ich wszystkich. Jestem zwycięzcą. Nad ranem oni powracają jak „To” Kinga i całki z matematyki.

Jesteśmy znów sami. Ja i mój wróg.

Agatha Christie. Ten czwarty

Czy mieliście sytuację w pociągu, iż nieznany współpasażer po dłuższej rozmowie okazywał się znajomym znajomego? Świat jest mały? W opowiadaniu Agathy Christie widać, że wszyscy mieszkamy na główce od szpilki.



Trójka znajomych, którzy spotkali się przypadkowo w pociągu, rozmawia o niejakiej Felice, która miała kilka osobowości. Felice nr 1 była niezdarna, leniwa i głupia, natomiast np. Felice 2 świetnie grała na fortepianie i mówiła biegle kilkoma językami. Towarzysze podróży zastanawiają się, co mogło być przyczyną tak dziwnej dolegliwości gdy odzywa się ten czwarty.

Jego opowieść sprawia, że włos jeży się na głowie. Ten czwarty był naocznym świadkiem wychowania Felice przez przybraną rodzinę. Znał szczegóły jej życia i mroczne sekrety, które powoli wyjaśniły całą sytuację. Mroczną sytuację...

Agatha Christie w "Ten czwarty" miesza rzeczywistość z działaniem sił nadprzyrodzonych, urokami oraz ... życiem po życiu. Zastanawia się, czy w jednym człowieku może mieszkać więcej niż jedna osobowość ze swoimi zaletami i wadami rzecz jasna.

Autorka "Ten czwarty" świetnie stopniuje napięcie, szokuje i bawi się tym wszystkim. Ciężko uwierzyć, że pomysły na kryminały przychodziły jej podczas mycia naczyń.

Felice jeden, Felice dwa, Felice trzy i Felice cztery straszą bardziej niż kilkusetstronnicowe horrory.

"Ten czwarty" to kolejne opowiadanie z tomu "Świadek oskarżenia".

Agatha Christie. Ogar śmierci

Skąd Graham Masterton wziął inspirację do swoich książek? Z pewnością jednym z punktów zapalnych mogło być opowiadanie "Ogar Śmierci" Agathy Christie pochodzące z tomu "Świadek oskarżenia".



Bohater opowiadania - miłośnik nadprzyrodzonych zdolności natyka się podczas pobytu u swojej siostry Kitty na zakonnicę – siostrę Marię Angelique, która podejrzewana jest o obłąkanie i wywoływanie różnych nienaturalnych zjawisk.

Podczas jednego z nich na ścianie pojawia się znak psa, który ludzie nazywają Ogarem śmierci. Główny bohater opowieści stara się zrozumieć to zjawisko jednak opiekujący się siostrą doktor Rose dziwnie blokuje mu kontakty z pacjentką.

Sprawa staje się jeszcze dziwniejsza, kiedy w ruinach staje dom doktora, który zajmował się zakonnicą, a pozostałości domu układają się w dziwny znak... jakby psią głowę...

Główny bohater otrzymuje list od ... siostry Marii, w którym wyjaśnia ona tajemnicę wszystkich zjawisk i rolę szalonego doktora w tym wszystkim. Okazuje się, że zakon chronił tajemnicy życia i śmierci oraz władzy nad ludzkością. W swoich wierzeniach i kręgach zakon utrzymuje w świecie harmonię i spokój. Doktor Rose zaś był tym, który za wszelką cenę pragnął chaosu.

Zburzony dom i śmierć obojga zapobiegła temu nieszczęściu.

"Ogar śmierci" to kolejne świetne opowiadanie z tomu, który można czytać wielokrotnie podziwiając ilość zainteresowań i pisarski kunszt Agathy Christie. Z jednej strony widać fascynację tym, co niewidzialne - z drugiej zaś mamy do czynienia z walką z wszelakimi zabobonami.

Jak to wychodzi autorce "Morderstwa w Orient Expressie"? Zachęcam do lektury.




Agatha Christie. Świadek oskarżenia

Czy będąc oskarżonym o morderstwo można jeszcze uniknąć kary? W szczególności gdy jedyna osoba dająca ci alibi zaczyna kłamać i próbuje zwalić winę na oskarżonego? Odpowiada Agatha Christie.


Dodaj napis


Klient pana Mayherne – Leonard Vole – zostaje oskarżony o zabójstwo. Twierdzi jednak, że alibi zapewni mu wierna i bardzo oddana żona. Pani Vole mówi jednak coś innego. Twierdzi, że mąż jest winny zbrodni dodatkowo ujawniając złe relacje panujące w ich małżeństwie.

Niespodziewanie dla pana Mayherna zjawia się przeciętna kobieta, która mówi, iż Leonard Vole jest niewinny. Prezentuje listy i daje alibi klientowi adwokata.

Finał całego opowiadania jest zaskakujący. Okazuje się bowiem, że pani Vole i tajemnicza kobieta to jedna i ta sama osoba. Pani Vole będąca początkującą aktorką odegrała - jak w wielu opowiadaniach i książkach Agathy Christie - przekonującą rolę tak doskonale, iż udało jej się ocalić męża.

Agatha Christie bawi się z czytelnikiem co rusz sprawiając, iż nie wiadomo czy Leonard Vole jest czy nie jest winny. Siedzący na ławie oskarżonych wydaje się skrzywdzony przez system i wredną żonę. W finale zaś sprawa jest zgoła inna i każdy zdziwi się bardzo - bardzo, bardzo.

"Świadek oskarżenia" to tytułowe i pierwsze opowiadanie w zbiorze o tym samym tytule.



sobota, 20 lipca 2019

Agatha Christie. Niespodziewany gość

"Niespodziewany gość " Agathy Christie to książka należąca do najważniejszych w twórczości autorki "A.B.C".


Michael Starkwedder - główny bohater opowieści wpada samochodem do rowu. Postanawia poszukać pomocy w pierwszej napotkanej posiadłości, jednak pechowo trafia w sam środek tragicznych wydarzeń. Kiedy okazuje się, że drzwi są otwarte i Michael wchodzi do domu, zastaje w jednym z pokoi ciało zastrzelonego inwalidy, a tuż obok piękną kobietę z rewolwerem w dłoni.

Niespodziewany gość


Nieznajoma przedstawia się jako Laura Warwick. Twierdzi, że zamordowała swojego męża, Richarda, gdyż jej cierpliwość z powodu niesamowicie trudnego charakteru towarzysza życia została wyczerpana. Okazuje się, że Richard Warwick - były wojskowy, po odniesionym kalectwie, coraz częściej tracił nad sobą panowanie gardząc wszystkimi wkoło i zatruwając życie domownikom.

W morderstwo mogą być zamieszani także upośledzony brat Richarda, jego matka, pielęgniarz i inne osoby doświadczające trudnego charakteru ofiary. Policja, która zjawia się na miejscu ma twardy orzech do zgryzienia.

Zagadka wydaje się być rozwiązana, jednak prawda o śmierci Richarda Warwicka kryje się dopiero w ostatnich stronach powieści. Agatha Christie jak nikt inny bawi się czytelnikiem co rusz sprawiając, że czytelnik błądzi i daje się zwieść zeznaniom kolejnych podejrzanych. Ba - uwierzyłem nawet w alibi, które po powtórnej lekturze "Niespodziewanego gościa" wydaje się absurdalne.

Jak zwykle w powieściach Agathy Christie bywa ilość osób i nazwisk miesza się polskiemu czytelnikowi. Wydając kolejne powieści Christie wydawnictwo powinno robić spis bohaterów ułatwiający lekturę.

"Niespodziewany gość" to świetna opowieść, która wpisuje się w wakacyjny klimat.

Asseco Arka Gdynia. Adam Łapeta zagra w Szczecinie

Adam Łapeta, który w ubiegłym sezonie bronił barw gdyńskiej Arki zagra w Szczecinie. Od momentu transferu Adama Hrycaniuka wiadomo było, że dla Łapety nie ma miejsca w Gdyni.


Wybór Kinga Szczecin to zdecydowanie dobra decyzja 31-letniego gracza. W ostatnim sezonie nie mógł pokazać pełni umiejętności w koncepcji Przemysława Frasunkiewicza, który stawiał na rzuty za 3 punkty w małej części grę zespołu opierając o akcje podkoszowe.

W Kingu Szczecin Adam Łapeta będzie z pewnością postacią pierwszoplanową. Wespół z doskonałym rozgrywającym może rozegrać bardzo dobry sezon - o wiele lepszy niż ubiegły. 

Trzymamy kciuki.


Asseco Arka Gdynia. Upshaw nie zagra w najbliższym sezonie

W Asseco Arce Gdynia nie zobaczymy już Roberta Upshawa. Ten charyzmatyczny center wybrał kierunek Turcja.


Ulubieniec gdyńskich kibiców miał ogromny potencjał, który nie zawsze był wykorzystywany przez trenera Przemysława Frasunkiewicza. Teraz potężny środkowy zagra w Demir Insaat Buyukcekmece Basket - 12 zespole tamtejszej ekstraklasy.

Na dzień dzisiejszy pod koszem w Gdyni ma rządzić Adam Hrycaniuk.