niedziela, 12 maja 2019

Niedorajda, czyli co nam radzą poradniki

Michał Rusinek - człowiek, którego wydawnictwo reklamuje jako "łowcę pypciów językowych" tym razem zajął się najpopularniejszą literaturą na świecie. W poradnikach - bo o nich "Niedorajda" jest właśnie - znalazł rzeczy, które nie śniły się filozofom, poetom czy psychiatrom.

 

niedorajda-czyli-co-nam-radza-poradniki-b-iext54209362

Myślę, że gdyby Michał Rusinek - persona nie byle jaka bo i asystent Wisławy Szymborskiej i poeta, tłumacz a także pracownik naukowy - zaczął jako pacholę na poważnie poradniki czytać skończyłby jak kilku asystentów Dody czyli bardzo źle.

Na całe szczęście pan Rusinek z poradników wybrał najlepsze momenty celem analizy i interpretacji. Wybrał więc z poradników informacje jak poderwać dziewczynę - skutecznie. Sposobów tyle, ilu coachów i książek o sukcesie w związku. Można więc spytać się potencjalnej partnerki, czy najpierw idzie do łóżka czy woli się pierwej spotykać. Czasem warto pochwalić części ciała niewiasty choć to wywoła reakcję fizyczną i zamiast strzały miłości strzeli nas z liścia.

Jeśli już o łóżku mowa, to Michał Rusinek znalazł i poradniki, które uczą nas sztuki kochania niegorzej niż pani Wisłocka. Kobietom więc zaleca się już od początku jęki - byle bez przesady bo facet może pomyśleć, że coś się stało. Przecież "jeśli myślisz, że uprawianie seksu jest proste, to się mylisz."

Trudniejsze wydaje się jednak zrobienie dobrego tatuażu. I od tego są w Polsce poradniki, które mówią co i jak. "Polska - nigdy nie zapomnij z kąd jesteś" czy "karpi Diem" to pypcie znalezione przez Rusinka.  Ktoś wie, czy istnieje poradnik "Tatuaż - zrób to sam"?

Poradniki chcą przeprowadzić nas przez całe życie. Rusinek sięga więc do tych ksiąg uczących sprzedaży skutecznej i bezpiecznej. Prezentuje masę porad z serii jak zostać pisarzem, który jest według mediów najłatwiejszym i dobrze płatnym zawodem w Polsce i na świecie. A, że Polacy mało czytają? Nie szkodzi.

Dostaje się również naszym celebrytom. Okazuje się, że Jerzy Zielnik przestał zdradzać żonę po śmierci. Lepsze jest jednak stwierdzenie, w którym media wyjaśniają "kim jest były mąż obecnej żony byłego męża Dody". O czasy! O obyczaje! I najlepsze jest to, że łykamy to wszystko jak pelikany. Magiczne słowa, przesądy i zachowania zakodowane są w polskim umyśle. A, że nie działają? O czasy! O obyczaje!

Michał Rusinek to jest gość. I choć jego książek nie sprzedają na poczcie, gdzie hitem jest seria przepisów Siostry Marii to warto kupić i przeczytać jedną ze śmieszniejszych książek 2019 roku. Z czego się pośmiejemy? Z siebie się pośmiejemy!

Polecam.

 

 

 

Mikołajek. Jak to się zaczęło?

Mikolajek_Jak_to_sie_zaczelo_komiks_500pcx.jpg
Mikołajek

Przygody Mikołajka należą do kanonu światowej literatury już od 60 lat. Jednak mało kto wie, że kultowy bohater debiutował na łamach belgijskiej prasy jako bohater... komiksu!


Niepodrabialny humor duetu Sempé-Goscinny ma swoje źródło w komiksowych dymkach. Kiedy panowie spotkali się od razu między nimi zaiskrzyło. Mieli to samo poczucie humoru i wiarę w to, że ludzie potrzebują spojrzeć na świat z przymrużeniem oka.

W  przygodach, które dzięki wydawnictwu Znak możemy przeczytać oprócz Mikołajka pojawili się także jego niezapomniani rodzice, nieznośny sąsiad pan Bledurt oraz pierwowzory Alcesta, Ananiasza i innych kumpli.

Historie zajmują jedną stronę i choć forma nie jest obszerna to poziom humoru jest maksymalny. Mikołajek jak zwykle robi rodziców w konia i swoim zachowaniem ściąga na nich gniew przypadkowych ludzi - patrz opowieść o naprawie ulicy. Mikołajek jest nieprzejednanym twórcą konfliktów z sąsiadem zza płotu - panem Bledurt.

Główny bohater opowieści posiada ogromną wytrzymałość na przeciwności losu umiejąc jednocześnie tłumaczyć sobie rzeczywistość w sposób nad wyraz zaskakujący. Rzadko kiedy bowiem Mikołajek jest smutny czy płacze.

Któż z nas nie chciałby mieć tak jak Mikołajek? Zapraszam do lektury.

czwartek, 9 maja 2019

Opowiem ci o zbrodni

Majówka w Polsce to taki czas, w którym rządzi grill, alkohol trochę polityki i zmienna pogoda. "Opowiem ci o zbrodni" wynagrodziło mi wszelakie niedogodności pierwszy dni maryjnego miesiąca.


Opowiem ci o zbrodni.


Czołowi polscy autorzy kryminałów analizowali głośne sprawy, opierając się na faktach z policyjnych i sądowych akt. Tu nie ma kluczenia – jest za to próba odpowiedzi na pytanie: co popycha człowieka do popełnienia zbrodni?

Zawsze bowiem mamy książki, seriale, filmy będące prezentacją okrutnych zbrodni bez odpowiedzi na to podstawowe pytanie. "Opowiem ci o zbrodni" zmienia ten styl.

Najgłośniejsze polskie nazwiska „pióra kryminalne”, czyli Katarzyna Bonda, Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Marta Guzowska, Małgorzata i Michał Kuźmińscy, Katarzyna Puzyńska i sześć wybranych przez nich prawdziwych zbrodni, które wstrząsnęły Polską.

Zastanawiają się więc autorzy, co sprawiło, że Jan Sojda dopuścił się okrutnej zbrodni i potrafił w nią wciągnąć całą wieś? Dlaczego umiał prezentować się jako osoba głęboko wierząca a jednocześnie kłamał przysięgając na Biblię, krzyż i inne świętości?

Katarzyna Puzyńska zajmuje się sprawą tajemniczego morderstwa młodej kobiety. Kto chciał zabić osobę tak pogodną i szczęśliwą, jak bohaterka opowieści. Czemu dopiero po 20 latach złapano sprawcę? A co ważniejsze - jak tego dokonano?

Wojciech Chmielarz opowiada historię laborantki, która zabiła swojego konkubenta z zazdrości a zwłoki rozpuściła w kwasie.

Igor Brejdygant na swojego "bohatera" wybrał chłopaka z gór, któremu fikcja myliła się z rzeczywistością. Chciał być jak Ted Bundy i sprawiało mu to przyjemność. Co powiedział, gdy go w końcu zatrzymano?

Marta Guzowska opowiada historię wyjątkowo okrutnego, płatnego zabójstwa, którym zleceniodawca chciał się pozbyć biznesowego konkurenta.

Katrzyna Bonda z kolei snuje makabryczną opowieść o bestialskiej zbrodni bez motywu: dowodzona przez kobietę banda oprawców torturowała i zamordowała młodego, ambitnego chłopaka.

"Opowiem ci o zbrodni" pokazuje, że nie ma klasycznego profilu mordercy. Ludzie inteligentni, wykształceni czy również głupi i pozbawieni uczuć mogą zabić. Motyw? Tu też niewiele wystarcza, by z dobrego człowieka stać się umazanym krwią mordercą. Wyrzuty sumienia? W żadnej historii nie znajduję takowych.

Mocna książka. Mocniejsza niż serial na Crime Investigation, którzy poprzedził jej wydanie.


środa, 8 maja 2019

Podpalacz | Wojciech Chmielarz | Recenzja

Komisarz Mortka to ostatni uczciwy polski komisarz. W "Podpalaczu" zostaje wystawiony na ciężką próbę. Wybiera prawo albo sprawiedliwość. Oba pojęcia nie mogą istnieć razem.

Podpalacz. Wojciech Chmielarz

Płonie Warszawa, płonie!


Początkowo nic nie zapowiada ciekawego śledztwa. Ot, jeden ze strażaków zaczyna podejrzewać, że pożary domów w Warszawie spowitej grubą warstwą śniegu i mrozem to nie przypadek. Kiedy w willi na Ursynowie podczas pożaru ginie biznesmen a jego żona w ciężki stanie trafia do szpitala sprawą w końcu zaczyna interesować się policja. Komisarz Mortka - człowiek skrupulatny i skuteczny do szpiku kości zaczyna łączyć poszlaki układające się w straszliwy obraz sprawcy - kogoś, kogo trudno nazwać psychopatą.

Kawał dobrej literatury kryminalnej


Wojciech Chmielarz w "Podpalaczu" prezentuje swoje pisarskie atuty. Każdy z rozdziałów to kawał dobrej, kryminalnej literatury. Wydaje się, że wszystkie zdarzenia opisane w książce zdarzyły się naprawdę, a Chmielarz brał w nich udział. Przypadek? Nie sądzę! 

Mortka nie daje mandatów za brak maseczki



Komisarz Mortka to uczciwy do szpiku kości polski policjant. Dla niego nie istnieją łapówki, współpraca z bandytami czy odpuszczanie. Gdyby zrobić ranking najlepszych, polskich policjantów wszechczasów to właśnie on znalazłby się na tej liście na pierwszym miejscu. Pomimo tego, że jest tylko bohaterem opowieści Chmielarza i w rzeczywistości nie istnieje.

Komisarza Mortki przypadki


W "Podpalaczu" komisarz Mortka oprócz ciężkiego śledztwa, politycznego prokuratora i mediów mierzy się także ze swoim rozstaniem z żoną i próbą budowania nowego życia. Chmielarz tworzy doskonałe wątki kryminalne, miłosne i dramatyczne. Przypadek? Nie sądzę!

Oczywiście "Podpalacz" to nie tylko Mortka. Jest i komisarz Kochan - partner głównego bohatera oskarżany o przemoc wobec żony. Jest super naczelnik AA próbujący rzucić palenie (nieskutecznie). Jest gangus numer jeden w Warszawie, który przez przypadek zamieszany jest w śledztwo w sprawie podpaleń. Pragnie zemsty, która eliminuje prawo. Pragnie sprawiedliwości.

Kto podpala Warszawę?


Czy Mortce uda się rozwiązać sprawę, zanim dojdzie do kolejnej tragedii? Jaki cel ma podpalacz? Dlaczego wybiera akurat te, a nie inne domy? A może zależy mu na konkretnej osobie, a pozostałe podpalenia mają tylko odwrócić uwagę? Czy komisarz, aby wyegzekwować sprawiedliwość, wejdzie w milczący sojusz z bezprawiem?


Zapraszam do lektury "Podpalacza"!

poniedziałek, 6 maja 2019

Zapiski na paczce papierosów. Antoni Pawlak

Wódka i papierosy to główne narzędzia pracy wybitnego poety - Antoniego Pawlaka. Człowiek, o którym tak mało mówi się w kontekście jego świetnej twórczości znany jest bardziej jako wieloletni rzecznik prasowy Pawła Adamowicza - zmarłego prezydenta Gdańska.

Zapiski na paczce papierosów. Antoni Pawlak


"Zapiski na paczce papierosów" to zbiór anegdot, które Antoni Pawlak zebrał i skrupulatnie zapisywał. Być może za notatnik służyły mu puste paczki po Marlboro, Pall Mallach czy innych papierosach. Jestem jednak przekonany, że to zasługa świetnej pamięci i wyczucia autora, który miał okazję żyć w ciekawych czasach.

Skazany za kolportaż ulotek nawołujących do bojkotu wyborów w PRL-u, uczestnik strajków w Stoczni Gdańskiej. Później dziennikarz "Gazety Wyborczej", "Super Expressu" oraz wielu innych wydawnictw. Wszystko to daje plon w "Zapiskach na paczce papierosów".

Antoni Pawlak pisze więc o Janie Himilsbachu tańczącym ze zwiędłym bratkiem za uchem. Wspomina czasy pobytu w Krakowie, gdzie w jednym ze sqautów prym wiódł obecny Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. Oczywiście alkohol, wolny seks i gry w zielone były tam - według Pawlaka - na porządku dziennym.

W "Zapiskach na paczce papierosów" znajdziemy ludzi z pierwszych stron gazet i z różnych stron barykady. Tych bardziej prawdziwych Polaków niż pozostali Polacy. Okazuje się więc, że Jacek Kurski mógł pracować w "Gazecie Wyborczej". Andrzej Urbański - zmarły prezes TVP - umiał rozmawiać ponad podziałami dla dobra kultury. Z kolei obecny arcybiskup metropolita gdański Pawlaka obejrzał i przyznał status prawdziwego Polaka.

Antoni Pawlak stara się mierzyć ze współczesnością w całej jej różnorodności. Zachowując perspektywę a jednocześnie wykorzystując swoje poglądy pokazuje nam swój ogląd Polski. Przynam, że bardzo jest on ciekawy.

Książka niedoceniona a szkoda.


niedziela, 5 maja 2019

Skorpion. Krzysztof Wójcik

Skorpion
Paweł Tuchlin, pseudonim Skorpion, to jeden z najbardziej krwawych seryjnych morderców w historii polskiej kryminalistyki. W latach 1975–1983 atakował kobiety młotkiem, uderzając je w głowę. Krzysztof Wójcik - dziennikarz śledczy, autor książki "Mafia na wybrzeżu" ujawnia nieznane dotąd szczegóły z historii tego człowieka.


Paweł Tuchlin był dla znajomych niczym nie wyróżniającym się mężczyzną został seryjnym mordercą. Przypadek? Nie sądzę, bo na to wszystko składają się kolejne wydarzenia.  W książce Wójcika mamy okazję do przeczytania zeznań Tuchlina, w których nie kryje mrocznej strony swojej duszy.

Ze szczegółami opowiada o niepohamowanej żądzy, która kazała mu iść na "polowanie". Potrafił godzinami chodzić w różnych miejscowościach ówczesnego województwa gdańskiego czając się na samotne kobiety. Uderzał szybko i boleśnie. W zeznaniach wielokrotnie pojawia się moment, w którym morderca zapomina ile uderzeń "ciężkim narzędziem" wykonał. Krzysztof Wójcik dotarł do ludzi biorących udział w wizjach lokalnych ze Skorpionem. Dostał styropianowy młotek, bo w momencie odtwarzania zbrodni wchodziło w niego zwierzę i prawdziwym narzędziem mógł skrzywdzić milicjantki biorące udział w wizjach.

Ciężkim narzędziem zamordował 9 kobiet, a kolejnych 11 ocalałych z napadu zostało kalekami. Ciężkie urazy czaszki spowodowały, że straciły słuch, mowę i pamięć. Tylko nielicznym udało się wrócić do normalnego życia, jak 19-letniej Jadwidze, która cudem przeżyła atak Skorpiona, chociaż dostała jedenaście ciosów młotkiem. Wyszła za mąż, urodziła córkę i wyjechała za granicę.

Najważniejsze było zaspokojenie popędu seksualnego oraz kradzież. Tuchlin brał bowiem pieniądze czy biżuterię swoich ofiar obdarowując swoją żonę.

Krzysztof Wójcik zwraca uwagę na fakt, iż Skorpion prowadził także normalne życie. Żona oraz synek, którego "kochał nad życie" nie sprawili, żeby Tuchlin zaniechał swojej działalności. W protokołach Skorpiona można przeczytać, że pożycie seksualne małżonków nie należało do udanych bo "żona nie chciała brać do buzi i dawać się tam całować", co powodowało u Tuchlina frustrację. Wtedy wychodził na łowy.

Autor "Skorpiona" zwraca uwagę na błędy, jakie popełnili milicjanci podczas śledztwa. Już przy pierwszym morderstwie znaleziono młotek z charakterystycznym napisem, co mogło ułatwić śledztwo. Wójcik wspomina o zaginionym raporcie z zatrzymania Tuchlina, który stawiał go w kręgu podejrzanych o seryjnie morderstwa. Czy dało się uniknąć tego typu pomyłek?

O ile "Mafia na wybrzeżu" była książką średnią, o tyle w "Skorpionie" widać wszystkie atuty dobrego dziennikarza śledczego. Krzysztof Wójcik stanął na wysokości zadania. Czapki z głów i zapraszam do lektury.









poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Yerba mate Yoga

Yerba Mate Yoga to ciekawe połączenie słodkich owoców z ostrokrzewem paragwajskim dające uczucie wdzięczności czy jak to mawiają jogini "namaste".

Yerba Mate Yoga


Yerba Mate Yoga to mieszanka yerby z egzotycznymi owocami mango, marakui, ananasa i żółto - czerwoną ferią barw kwiatów nagietka i granatu.

Pierwszy łyk Yerba Mate Yoga to miłe zaskoczenie. Znając cierpki i ciut nieprzyjemny smak yerby tutaj dostajemy silny smak słodkich owoców. Jako pierwszy (i najmocniejszy) wyczuwalny jest ananas. Kolejne łyki dają poznać znany smak mango oraz granatu. Mimo tego yerba mate yoga to także smak ... kwiatów nagietka, o których pisze producent.

Co daje nam to połączenie? Czy Yerba Mate Yoga daje spokój i wyciszenie? A może nazwa nie ma nic wspólnego z jogą, którą znamy? Jestem przekonany, że ta herbata daje równie mocnego kopa, co inne yerby jednak w połączeniu z nagietkiem, który koi nerwy, zmiejsza stres a także z granatem - obniżającym ciśnienie dostajemy ciekawą mieszankę prawdziwego jogina.

Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć udanej przerwy na herbatę. Namaste!

Yerba do kupienia chociażby tutaj.


Kraj pochodzenia: Brazylia

Składniki: Mate 77%, ananas kandyzowany (ananas, cukier, kwas cytrynowy), mango crunch (koncentrat mango), marakuja crunch (maltodekstryna, koncentrat soku z marakui, aromat naturalny, kwas cytrynowy), kwiat granatu, nagietek, aromat

Zalecany sposób parzenia:
Tradycyjnie w Ameryce Południowej susz wsypuje się w ilości od 1/4 do 3/4 objętości naczynia oraz zalewa wodą o temperaturze 65 - 80 stopni C.