poniedziałek, 6 maja 2019

Zapiski na paczce papierosów. Antoni Pawlak

Wódka i papierosy to główne narzędzia pracy wybitnego poety - Antoniego Pawlaka. Człowiek, o którym tak mało mówi się w kontekście jego świetnej twórczości znany jest bardziej jako wieloletni rzecznik prasowy Pawła Adamowicza - zmarłego prezydenta Gdańska.

Zapiski na paczce papierosów. Antoni Pawlak


"Zapiski na paczce papierosów" to zbiór anegdot, które Antoni Pawlak zebrał i skrupulatnie zapisywał. Być może za notatnik służyły mu puste paczki po Marlboro, Pall Mallach czy innych papierosach. Jestem jednak przekonany, że to zasługa świetnej pamięci i wyczucia autora, który miał okazję żyć w ciekawych czasach.

Skazany za kolportaż ulotek nawołujących do bojkotu wyborów w PRL-u, uczestnik strajków w Stoczni Gdańskiej. Później dziennikarz "Gazety Wyborczej", "Super Expressu" oraz wielu innych wydawnictw. Wszystko to daje plon w "Zapiskach na paczce papierosów".

Antoni Pawlak pisze więc o Janie Himilsbachu tańczącym ze zwiędłym bratkiem za uchem. Wspomina czasy pobytu w Krakowie, gdzie w jednym ze sqautów prym wiódł obecny Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. Oczywiście alkohol, wolny seks i gry w zielone były tam - według Pawlaka - na porządku dziennym.

W "Zapiskach na paczce papierosów" znajdziemy ludzi z pierwszych stron gazet i z różnych stron barykady. Tych bardziej prawdziwych Polaków niż pozostali Polacy. Okazuje się więc, że Jacek Kurski mógł pracować w "Gazecie Wyborczej". Andrzej Urbański - zmarły prezes TVP - umiał rozmawiać ponad podziałami dla dobra kultury. Z kolei obecny arcybiskup metropolita gdański Pawlaka obejrzał i przyznał status prawdziwego Polaka.

Antoni Pawlak stara się mierzyć ze współczesnością w całej jej różnorodności. Zachowując perspektywę a jednocześnie wykorzystując swoje poglądy pokazuje nam swój ogląd Polski. Przynam, że bardzo jest on ciekawy.

Książka niedoceniona a szkoda.


niedziela, 5 maja 2019

Skorpion. Krzysztof Wójcik

Skorpion
Paweł Tuchlin, pseudonim Skorpion, to jeden z najbardziej krwawych seryjnych morderców w historii polskiej kryminalistyki. W latach 1975–1983 atakował kobiety młotkiem, uderzając je w głowę. Krzysztof Wójcik - dziennikarz śledczy, autor książki "Mafia na wybrzeżu" ujawnia nieznane dotąd szczegóły z historii tego człowieka.


Paweł Tuchlin był dla znajomych niczym nie wyróżniającym się mężczyzną został seryjnym mordercą. Przypadek? Nie sądzę, bo na to wszystko składają się kolejne wydarzenia.  W książce Wójcika mamy okazję do przeczytania zeznań Tuchlina, w których nie kryje mrocznej strony swojej duszy.

Ze szczegółami opowiada o niepohamowanej żądzy, która kazała mu iść na "polowanie". Potrafił godzinami chodzić w różnych miejscowościach ówczesnego województwa gdańskiego czając się na samotne kobiety. Uderzał szybko i boleśnie. W zeznaniach wielokrotnie pojawia się moment, w którym morderca zapomina ile uderzeń "ciężkim narzędziem" wykonał. Krzysztof Wójcik dotarł do ludzi biorących udział w wizjach lokalnych ze Skorpionem. Dostał styropianowy młotek, bo w momencie odtwarzania zbrodni wchodziło w niego zwierzę i prawdziwym narzędziem mógł skrzywdzić milicjantki biorące udział w wizjach.

Ciężkim narzędziem zamordował 9 kobiet, a kolejnych 11 ocalałych z napadu zostało kalekami. Ciężkie urazy czaszki spowodowały, że straciły słuch, mowę i pamięć. Tylko nielicznym udało się wrócić do normalnego życia, jak 19-letniej Jadwidze, która cudem przeżyła atak Skorpiona, chociaż dostała jedenaście ciosów młotkiem. Wyszła za mąż, urodziła córkę i wyjechała za granicę.

Najważniejsze było zaspokojenie popędu seksualnego oraz kradzież. Tuchlin brał bowiem pieniądze czy biżuterię swoich ofiar obdarowując swoją żonę.

Krzysztof Wójcik zwraca uwagę na fakt, iż Skorpion prowadził także normalne życie. Żona oraz synek, którego "kochał nad życie" nie sprawili, żeby Tuchlin zaniechał swojej działalności. W protokołach Skorpiona można przeczytać, że pożycie seksualne małżonków nie należało do udanych bo "żona nie chciała brać do buzi i dawać się tam całować", co powodowało u Tuchlina frustrację. Wtedy wychodził na łowy.

Autor "Skorpiona" zwraca uwagę na błędy, jakie popełnili milicjanci podczas śledztwa. Już przy pierwszym morderstwie znaleziono młotek z charakterystycznym napisem, co mogło ułatwić śledztwo. Wójcik wspomina o zaginionym raporcie z zatrzymania Tuchlina, który stawiał go w kręgu podejrzanych o seryjnie morderstwa. Czy dało się uniknąć tego typu pomyłek?

O ile "Mafia na wybrzeżu" była książką średnią, o tyle w "Skorpionie" widać wszystkie atuty dobrego dziennikarza śledczego. Krzysztof Wójcik stanął na wysokości zadania. Czapki z głów i zapraszam do lektury.









poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Yerba mate Yoga

Yerba Mate Yoga to ciekawe połączenie słodkich owoców z ostrokrzewem paragwajskim dające uczucie wdzięczności czy jak to mawiają jogini "namaste".

Yerba Mate Yoga


Yerba Mate Yoga to mieszanka yerby z egzotycznymi owocami mango, marakui, ananasa i żółto - czerwoną ferią barw kwiatów nagietka i granatu.

Pierwszy łyk Yerba Mate Yoga to miłe zaskoczenie. Znając cierpki i ciut nieprzyjemny smak yerby tutaj dostajemy silny smak słodkich owoców. Jako pierwszy (i najmocniejszy) wyczuwalny jest ananas. Kolejne łyki dają poznać znany smak mango oraz granatu. Mimo tego yerba mate yoga to także smak ... kwiatów nagietka, o których pisze producent.

Co daje nam to połączenie? Czy Yerba Mate Yoga daje spokój i wyciszenie? A może nazwa nie ma nic wspólnego z jogą, którą znamy? Jestem przekonany, że ta herbata daje równie mocnego kopa, co inne yerby jednak w połączeniu z nagietkiem, który koi nerwy, zmiejsza stres a także z granatem - obniżającym ciśnienie dostajemy ciekawą mieszankę prawdziwego jogina.

Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć udanej przerwy na herbatę. Namaste!

Yerba do kupienia chociażby tutaj.


Kraj pochodzenia: Brazylia

Składniki: Mate 77%, ananas kandyzowany (ananas, cukier, kwas cytrynowy), mango crunch (koncentrat mango), marakuja crunch (maltodekstryna, koncentrat soku z marakui, aromat naturalny, kwas cytrynowy), kwiat granatu, nagietek, aromat

Zalecany sposób parzenia:
Tradycyjnie w Ameryce Południowej susz wsypuje się w ilości od 1/4 do 3/4 objętości naczynia oraz zalewa wodą o temperaturze 65 - 80 stopni C.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Kółko się pani urwało | Jacek Galiński | Recenzja

Jacek Galiński w nieszablonowy sposób "wykorzystuje" motyw polskiej emerytki, której życie nie kończy się tylko na chodzeniu do kościoła i wyglądaniu przez okno. 


sobota, 27 kwietnia 2019

Cymanowski Młyn

Magdalena Witkiewicz wespół ze Stefanem Dardą w "Cymanowskim Młynie" łączą to, co tygryski lubią najbardziej. Opowieść o miłości, trudnej przeszłości, wielkich pieniądzach ... i duchach.

Cymanowski Młyn


Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys. Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie na Kaszubach, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować.

Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Brak czasu, pogoń za pieniądzem i być może zbyt szybka decyzja o małżeństwie sprawiają, że Monika zaczyna we wszystko wątpić. Na dodatek Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?

Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.

Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?

Autorzy co rusz starają się zmylić czytelnika, któremu wydaje się, że odkrył tajemnicę Cymanowskiego Młynu. Tych w każdym rozdziale jest coraz więcej. Wielkie skarby, trup ścielący się gęsto czy mieszanie się realności ze światem nadprzyrodzonym to mała część niespodzianek czekających w "Cymanowskim Młynie".

Kaszuby jak żaden inny teren nadają się na miejsce akcji powieści, która jest jak ulubiony napój Jamesa Bonda - wstrząśnięta - nie zmieszana. Wielkie lasy, bagna i dzika przyroda wpływająca na bohaterów sprawiają, że części, do których pióro przyłożyła Witkiewicz pachną dobrą opowieścią romantyczną. Stefan Darda to z kolei gawędziarz, który w najmniej oczekiwanym momencie bije czytelnika łomem w tył głowy. Niespodziewanie i do końca nie wiadomo, o co chodzi.

Książkę przeczytałem dzięki abonamentowi EmpikGo. Gdybym miał do wyboru tą lub poradnik jak zarobić milion w rok wybrałbym to drugie. Na szczęście duet pisarski Witkiewicz i Darda stworzyli świetną opowieść zaspokajającą nawet najbardziej wybrednych czytelników.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Jeszcze jedno zdanie. Tadeusz Sobolewski

Tadeusz Sobolewski - człowiek legenda. Kultowy recenzent filmowy i publicysta. Zdecydował się na publikację swojego dziennika. "Jeszcze jedno zdanie" to opowieść nie tylko o autorze a o Polsce, którą można dzięki niemu zrozumieć.


Czy człowiek pisząc dziennik zakłada, że kiedyś ujrzy on światło dzienne? Że oprócz najbliższych czytać go będą takie osoby jak ja? Pewnie nie, dlatego taka decyzja o wydaniu "za życia" jest ciekawym wydarzeniem w świecie prawdziwej literatury.

Jeszcze jedno zdanie. Tadeusz Sobolewski


Piszę prawdziwej, bo coraz mniej jest ludzi, którzy czują książki, filmy czy muzykę. Mogą o nich rozmawiać bez końca zgłębiając bogactwo, jakość i odkrywając tajemnice kolejnych stron, kadrów czy taktów.

Tadeusz Sobolewski niewątpliwie należy do takich osób. Absolwent polonistyki, mąż historyczki literatury i ojciec krytyczki literackiej kreśli opowieść o Polsce XX i XXI wieku. Radio Wolna Europa, Pomarańczowa Alternatywa, Lech Wałęsa, milicja oraz inne słowa klucze łączą się ze "zwyczajnym" życiem obywatela pragnącego pisać, tworzyć i żyć w kraju wolnym.

Filmy, książki czy muzyka przeplatają się z codziennym życiem, w którym ważne jest zapewnienie bytu rodzinie. Historia, której świadkiem jest Tadeusz Sobolewski pozwala mu być obok Mirona Białoszewskiego - pisarza kultowego i zrozumianego chyba tylko przez autora "Jeszcze jednego zdania". Ta właśnie historia daje możliwość tworzenia czegoś nowego w Polsce demokratycznej jako współautor programu "Kocham kino".

Najważniejsza jednak jest rodzina. Czytelnik obserwuje "wychowanie" Justyny Sobolewskiej, której wspólne czytanie klasyki literatury oraz długie o niej rozmowy zaowocowało wybraniem recenzenckiej drogi życiowej. Jest i Anna Sobolewska - badaczka literatury pisząca doktorat u Marii Janion. Prywatnie pasjonatka jogi pojawiającej się na kartach dziennika nie raz. Rodzina - pomimo wielu kłopotów - wspierająca się i tak bardzo prawdziwa.

Kiedy Sobolewski pisze, że milicjanci dostają się na studia bez egzaminów czytelnik myśli, że to jakaś bajka. Po dzisiejszej nowelizacji ustawy o edukacji, dzięki której nawet wójt może dopuszczać do matury twierdzę, że Sobolewski to jasnowidz.

Powinien napisać "Jeszcze jedno zdanie". Jeszcze jedno.




poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Abonament w EmpikGo? Czy to się opłaca?

Empik - marka, która dla większości kojarzy się z fajnymi salonami w centrach handlowych a dla osób z kręgów wydawniczych z wampirem wysysającym do ostatniej kropli krwi oferuje teraz w swojej aplikacji empikgo abonamenty na ebooki, audiobooki i lektury.

Bogactwo za 30 ziko

Za 29,99 miesięcznie człowiek może czytać ile mu oczy dadzą radę oraz ile czasu jest w stanie przeznaczyć na czytanie. Jak dla mnie opcja pierwszorzędna. Wykorzystując święta Wielkanocne zdołałem przeczytać: "Tajemnice Korei Północnej", "Villas", "Kółko się pani urwało", "Doktrynę szoku", "Dziennik. Jeszcze jedno zdanie" oraz parę innych książek w ramach próbnego 14-dniowego okresu na ebooki.

Lekko licząc - czyli to na co zwracają uwagę wszystkie Grażyny i Janusze w kraju nad Wisłą czytając w całości jednego - najnowszego - ebooka - jesteśmy do przodu o 10 zł. Czytając tyle, co ja mogę sobie kupić dobre whisky w Domu Whisky w Redzie.

Ciekawy jestem ile trwać będzie dodawanie nowości i hitów wydawniczych patrząc na chęć utrzymania abonamentów przy comiesięcznej płatności. Pozostałe książki, które na chwilę obecną znajdują się w opcji abonament nie należą do literackiej klasyki a bardziej zapełniają ofertę ilością i różnorodnością tematyki. Przeróżnego rodzaju poradniki to za mało dla mnie, by co miesiąc przelewać 30 złotych dla Empiku.

Empikgo trochę technicznie

Aplikacja empikgo nie sprawiła mi żadnych problemów technicznych. Wszystko jest jasne i bardzo intulicyjne zarówno dla 10-latka jak i 34-latka, który pisze te zdania. Ostatnie miesiące to praca Empiku nad dodaniem paru przydatnych funkcji dla czytelników, co tylko aplikację wzbogaciło. Nie są one odkryciem na miarę aplikacji Kindle ale dobrze jest móc dodawać do ebooków zakładki, kopiować cytaty czy nie mieć problemów z powrotem do miejsca, w którym skończyliśmy czytać.

Wybrałem opcję ebooki chociaż możemy skorzystać z opcji ebooki plus audiobooki (39,99 zł miesięcznie) bądź też same audiobooki (29,99 zł miesięcznie) oraz lektury szkolne za 9,99 zł miesięcznie.

Jak na razie nie czytam tradycyjnie. Ile wytrzymam?