Joanna Jakubik - Hajdukiewicz - wykwalifikowana instruktorka jogi napisała książkę skierowaną zarówno do rodziców i nauczycieli jogi.
Dlaczego? W proponowanych przez autorkę scenariuszach każdy - i instruktor i rodzic znajdzie pomysł na wykorzystanie asan w zabawie i ku rozwojowi najmłodszych i tych starszych członków rodzin.
"Joga dla całej rodziny" to scenariusze zajęć z wykorzystaniem znanych z jogi pozycji. Ćwiczenia i zabawy ruchowe pochodzące z jogi mają wiele pozytywnych aspektów.
Przede wszystkim integrują ćwiczących, umacniają więzi i uczą współdziałania, a także rozwijają komunikatywność, empatię i zdyscyplinowanie u adeptów tej sztuki. Ponadto joga rozwija świadomości swojego ciała już od wczesnego dzieciństwa.
W publikacji autorka zawarła 10 autorskich scenariuszy. Autorka prezentuje założenia jogi oraz poszczególnych asan od podstaw. Wykorzystuje do tego ciekawe opowieści dotyczące najpopularniejszych asan takich jak wielbłąd, pies czy kruk.
"Joga dla całej rodziny" to książka pokazująca, że czas spędzany wspólnie nie musi polegać na siedzeniu przed telewizorem, chodzeniu po galeriach czy graniu w gry.
Jest niedziela. Co tam jedliście na obiad? Rosołek z kurki na pierwsze i karkóweczka na drugie danie? A może zraziki wieprzowe? Albo sznycelek? Jeśli tak to teraz możecie posilić się "Boskimi zwierzętami" Szymona Hołowni.
Współprowadzący "Mam talent" i medialny kaznodzieja tym razem - po prezentacji największych katolickich świętych i tłumaczeniu Prokopowi, iż Chrześcijanie nie są tacy źli - zajmuje się tematyką ... jedzenia. Dokładniej zaś przygląda się naszym mięsnym zwyczajom i wszystkiemu, co z nim związane.
Czy zwierzęta mają duszę? Co dzieje się z nimi po śmierci? Idą do nieba, a czy mogą trafić do piekła? To niektóre z pytań zadawanych przez Szymona Hołownię na kartach "Boskich zwierząt". Jeśli pójdziemy tropem autora to schabowy z punktu widzenia Katolika nie jest już taki soczysty i sycący a świnka nie kojarzy się tylko z tłuszczykiem i pysznymi ogonkami.
Szymon Hołownia oprócz omawiania tematu zwierząt i ich zabijania w kontekście wiary podaje konkretne przykłady, które nie sprawią, że czytelnik po lekturze "Boskich zwierząt" ruszy wprost do Burger Kinga.
Rzeźnie nie przestrzegające żadnych praw mordując masowo wszystko, co wyhodują. Fermy kur, w których kura mało ma wspólnego z wesołą kokoszką z opakowania udek. Świnie tuczone szybciej niż Pan Bóg sobie to założył. Ubój rytualny będący jedynie religijnie tłumaczonym morderstwem. Jestem przekonany - cytując Hołownię - iż gdyby rzeźnie miały szklane ściany spożycie mięsa byłoby żadne.
Okazuje się, że nawet prawdziwy facet nie musi wpier.... stejków jak mawia Robert Burnejka. Mity o białku zwierzęcym - tak bardzo potrzebnym do życia - jest szyty grubymi nićmi. Choć Hołownia dietetykiem nie jest posiłkując się literaturą tłumaczy ten temat jak rasowy lekarz pierwszego kontaktu.
"Boskie zwięrzęta" inspirują do działania. Szymon Hołownia udowadnia, że nie od razu trzeba zostać wegetarianinem czy innym weganem, by zostać zbawionym. Zaczynając od małych kroków każdy z nas może zmieniać świat na lepsze. Jeść mniej mięsa, kupować odpowiedzialnie, segregować odpady i wierzyć, że to ma sens.
A jeśli "Boskie zwierzęta" was nie przekonają obejrzyjcie film poniżej. Na zdrowie!
Azulejos to oryginalnie biało-niebieskie płytki ceramiczne, sprowadzone do Europy przez Maurów. Sławę i popularność w Portugalii zdobyły po wizycie króla Manuela I w południowej Hiszpanii.
Król zafascynował się oszałamiającym pięknem mauretańskich dekoracji pałacu w Alhambrze i pod ich wrażeniem zlecił natychmiast przyozdobienie swojego pałacu w Portugalii podobnymi płytkami. Rozmach i niesamowite piękno tego do dzisiaj robią wrażenie. Łącząc wszystkie najlepsze cechy ceramiki twórcy gry "Azul" postanowili rozprzestrzenić miłość do płytek na cały świat.
W grze Azul wcielasz się w artystę, układającego przepiękne mozaiki z Azulejos na ścianach pałacu królewskiego w Évorze.
W trakcie rundy każdy gracz wybiera płytki z jednego z warsztatów dostawców i układa w swoim magazynie. Następnie wszyscy gracze jednocześnie - w ściśle określony sposób - przenoszą zebrane płytki na ścianę pałacu. Po ułożeniu płytek na ścianie podliczane są punkty. Wygra gracz, który zdobędzie najwięcej punktów w trakcie gry.
Zadanie pozornie jest łatwe. Należy tak dobierać płytki, aby zebrać jak najwięcej punktów. Warto więc posiadać plan, dzięki któremu kolejne rzędy dadzą nam przewagę nad przeciwnikiem. Należy też uważać, aby za nie wybrać płytek, które dadzą punkty ujemne. W tym przypadku możemy podczas jednej rundy stracić większość uzbieranych punktów.
Grając pierwszą rozgrywkę z żoną przegrałem z kretesem. Druga partia odbyła się po mojej myśli sięgając 88 punktów, co nie jest złym wynikiem. Średni czas dla rozgrywki dwuosobowej to 35 minut. W "Azul" można grać nawet z sześciolatkiem :) więc ograniczenia wiekowe są tylko dla dzieci, które mogą próbować zjeść płytki czy inne elementy gry.
"Azul" oprócz waloru rozrywkowego ma również wartość artystyczną. 100 żywicznych płytek wraz z 4 planszami graczy pozwalają uruchomić twórczą stronę każdego z grających. Układając kolejne kafelki możemy puścić wodze fantazji jednocześnie pamiętając o zdobywaniu kolejnych punktów. Jeśli jednak się nam nie uda - trudno!
"Azul" to gra, w której nie zawsze liczy się zwycięstwo.
Othello znane również pod nazwą Reversi to wciągająca gra logiczna, której korzenie sięgają XVIII wieku.
Othello znana również pod nazwą Revers
W grę od XIX wieku gra niemal cała Europa. O jej wielkiej popularności zadecydowały proste reguły (prostsze niż warcabów) i bogactwo kombinacyjne dorównujące szachom. Od tych ostatnich gra jest jednak zdecydowanie bardziej dynamiczna. Kiedy znajomi z Francji przyjechali na tegoroczne święta Bożego Narodzenia Othello nie było im obce - to według nich gra klasyczna i podstawowa dla większości Francuzów.
Rozgrywka toczy się na kwadratowej planszy podzielonej na 64 pola (8x8).
Każdy z graczy ma dostęp do wspólnego zestawu dwustronnych pionków (zwyczajowo, z jedną stroną białą, a drugą czarną). Gracze na zmianę wykonują ruchy dokładając na planszy pionki w swoim kolorze.
Pionki należy układać w taki sposób, aby pomiędzy pionkami gracza (poziomo, pionowo lub na skos) znalazła się jak największa ilość pionków przeciwnika. Po wykonaniu ruchu, wszystkie te pionki zostają przejęte i zmieniają kolor. Jeżeli gracz nie może wykonać dozwolonego przepisami posunięcia, musi pauzować (traci kolejkę).
Celem gry jest ułożenie na planszy jak największej ilości pionków, tak aby zamienić pionki przeciwnika na własne.
Wygrywa ten z graczy, którego większa liczba pionków znajduje się na planszy po zakończeniu gry. Według instrukcji - w przypadku równej ilości pionków, gra kończy się remisem. Pomimo rozegrania kilkudziesięciu rund nie było takiej sytuacji.
Gra jest wciągająca pomimo pozornej prostoty. Każdy chce wygrać więc co rusz następuje rewanż. Także cena jest bardzo przekonująca (około 39 zł). Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do gry.
Dlaczego w życiu jest tak, że lubimy to ... co lubimy? Paul Bloom zadając, wydaje się, trywialne pytanie zaraz odpowiada w nieszablonowy i ciekawy sposób.
Dlaczego dzieło sztuki jest warte o wiele więcej niż najlepszy falsyfikat? Przyjemność działa w zagadkowy sposób, jak pokazuje Paul Bloom, psycholog z Uniwersytetu Yale. Dlaczego złodziej ukradł z jego domu tylko Xboxa z grami a nie tknął portfela pełnego pieniędzy? Czemu studenci uważają, że ściąganie czy metoda kopiuj-wklej jest niegroźna i nie podlega klasyfikacji jako oszustwo?
Bloom zgłębia zarazem przyjemności szlachetne, jak i te owiane złą sławą, te wzniosłe i te przyziemne, by odkryć przez czytelnikami, że to nie dotyk czy wzrok decydują o przyjemności, jaką czerpiemy z danej rzeczy, lecz nasze przekonania na temat jej historii, pochodzenia i głębszej natury. Czemu uwielbiamy patrzeć na filmy, w których bohater bezpowrotnie ginie w zaskakująco głupi sposób? Czy jesteśmy zepsuci do szpiku kości? A może to nasza skomplikowana psychologiczna historia? A może paradoks horroru?
Paul Bloom nie ma może zdolności opowiadania o psychologii jak prof. WiesławŁukaszewski niemniej jednak prezentuje spostrzeżenia, które pozwolą czytelnikowi bardziej nad swoim życiem panować. Dokonując refleksji nad kolejnymi badaniami dojdziemy do wniosku, że te kilkaset stron dotyczy także nas. Co z tym zrobicie? Zależy od Was.
"Straszna książka" premierę miała w okolicach listopada tego roku. Czas, w którym ludzie szukają informacji o domach, w których straszy, zbłąkanych duszach czy plusach i minusach haloween można było wykorzystać właśnie na lekturę książki Szustaka OP. Na całe szczęście nie jest za późno poznać sprawy, o których mówi się niewiele nawet w kościele.
Popularny kaznodzieja dominikański, o. Adam Szustak OP i biblista ks. dr Marcin Kowalski wprowadzają czytelnika w świat najbardziej przerażających symboli i wizji opisanych na kartach Biblii.
Apokalipsa i wszystko, co z nią związane zajmuje lwią część książki. Jednak o. Adam Szustak OP wraz z ks. dr Marcinem Kowalskim prezentują czytelnikowi mało znane pisma Starego Testamentu, które sprawiają, że włos jeży się na głowie.
Uczty u króla Nabuchodonozora czy króla Baltazara, proroctwa Daniela czy czasy wygnania pierwszych ludzi z raju są obrazami wywołującymi strach. Czy nie inaczej może być, gdy nagle prorok zostaje wyciągnięty za włosy i przeniesiony w czasie i przestrzeni? Jak zachować się obserwując Daniela wrzuconego do jamy pełnej lwów? Czy pisząca przekleństwo dla króla ręka to sprawa w Piśmie Świętym normalna?
Autorzy skrupulatnie i zgodnie z nauką Kościoła (ks. dr Marcin Kowalski) oraz z punktu widzenia ciekawskiego humanisty (o. Adam Szustak OP) pokazują tropy w Piśmie Świętym dla mnie nieznane. "Straszna książka" to przede wszystkim opowieść nie o strachu tylko otwierająca oczy na wielkie bogactwo najważniejszego dzieła chrześcijan.
Niesamowite wydanie pod względem edytorskim. Mam nadzieję, że na "Strasznej książce" się nie skończy i takich interpretacji od świetnego duetu doczekamy się więcej.