środa, 9 maja 2018

Aleksandra Bośkowska. Księżyc z Peweksu

Młodzi nie znają Pewexów, gumy Turbo czy marynarzy z Gdyni wyglądem przypominających logo Baltony. Aleksandra Bośkowska zgłębiła PRL z innej - nieznanej dotąd strony. W książce "Księżyc z Peweksu" jak Sherlock Holmes rozpracowuje mlekiem i miodem płynący świat tamtych lat.


Zaczyna się nasza podróż od Gdyni - miasta z morza, w którym w czasach Polskiej Republiki Ludowej było więcej prywatnych firm niż państwowych. Marynarze prowadzili walkę ze złym systemem próbując sprzedawać towary z serii luksusowych - od zegarków na majtkach rozmiar uniwersalny kończąc. Dorabiając się majątków mieszkają na Zegarkowie tworząc piękną historię naszego Trójmiasta.

Luksus był nie tylko sprawą materialną. Szlacheckie pochodzenie i znani przodkowie również stanowili majątek, jaki wielu chciało mieć. Bogate drzewo genealogiczne to wiele kontaktów, możliwości ale i obowiązki. Bohaterowie tej części opowieści znani są dzisiaj szerokiej publiczności- taka o nich opowieść pozwala inaczej spojrzeć na te pokręcone losy. Luksusowe były polowania, wypady do Zakopanego czy wizyty w kawierence Sułtan w Warszawie.

Luksusowa była Warszawa, Śląsk, Zakopane. Młodzi z Saskiej Kępy, górnicy - przodownicy pracy bili na głowę nawet budowę hotelu Continental w stolicy. Luksus pozwalał inaczej spojrzeć na życie w świecie, w którym niełatwo żyć. Bo tacy górnicy na przykład mieli gieweksy, w których można było kupić lodówkę czy pralkę podczas gdy Kowalski w Wejherowie o tych rzeczach nawet nie marzył. Dla niego były one niedostępne.

Aleksandra Bośkowska rozmawia z uczestnikami tamtych wydarzeń badając tamto bogactwo. Rozmawia m.in. z Jerzym Zającem - obecnym dyrektorem Urzędu Miasta w Gdyni, który pamięta tamtą Gdynię. Dyrektorzy, kapitanowie, politycy opowiadają z sentymentem o sprawach, które dla młodych wydają się abstrakcyjne - dla starszych zaś sentymentalne.

"Księżyc z Peweksu" to także książka o historii. O połączeniach ludzi z opozycji i władzy, o bliskości w świecie, w którym nie było jeszcze smartfonów.

Piękna sprawa. Peweksie wróć!





piątek, 4 maja 2018

Nora |Katarzyna Puzyńska | Recenzja

"Nora" Katarzyny Pużyńskiej to świetnie napisany kryminał, który stanowi ciekawą kontynuację przygód bohaterów znanych z poprzednich części cyklu.

Co się stało z Bereniką?

Tym razem wraz z zawieszoną w obowiązkach komisarz Kopp, Danielem Podgórskim, Emilią Strzałkowską i Weroniką Nowakowską próbujemy rozwikłać tajemnicze zniknięcie Bereniki. Nastolatka znana z miłości do gigantów i nienawiści do matki nagle przestaje się odzywać.


Jednak tym razem wszystko wydaje się być nie tak, jak zazwyczaj. Tymczasem w odległym o kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka - Valentine Blue - znana z "Czarnych narcyzów". Na kilka godzin przed śmiercią wysyła enigmatyczną wiadomość z prośbą o pomoc do Weroniki - etatowej psycholog z opowieści Pużyńskiej.

Powstają pytania - kto zabił? Ale! Dlaczego Berenika zniknęła w momencie, gdy Valentine Blue ginie w zamkniętym oddziale? Ale! Jak to w ogóle możliwe? Ale! Czemu znów na horyzoncie pojawiają się "Nowe Horyzonty"? Akcja nabiera tempa, za którym czasem trudno nadążyć.

Opowieści chwytające za serce i duszę!


Ale! "Nora" Katarzyny Pużyńskiej to opowieść, która chwyta za serce i tę część duszy, która żądna jest powieści kryminalnych na najwyższym poziomie. Ilość zagadek kryminalnych, które znajdzie w "Norze" czytelnik jest wprost proporcjonalna do ich jakości. Jak w opowieściach Agathy Christie wszyscy są podejrzani. U Pużyńskiej wszyscy są podejrzani tak samo mocno - nawet niektóre osoby pracujące w policji.

Wszystko, co dobre u Puzyńskiej


Eksperymenty medyczne, psychologiczne podchody, orientacje seksualne - to niektóre z elementów układanki Pużyńskiej zwanej "Norą". Dodam do tego jeszcze masę tatuaży na ciele komisarz Kopp i problem z księdzem proboszczem jednej z okolicznych parafii. Ten wątek tatuaży łączy się z autorką wyśmienicie - życzę jej, by na starość jej malunki nie wyblakły.

Kogo wybrał Daniel Podgórski?


Ale! (jak mawia wspomniana komisarz) jeśli drogie panie szukają odpowiedzi na pytanie kogo wybierze Daniel Podgórski - Emilę czy Weronikę zmartwię. Tego nie dowiemy się chyba nigdy. Chyba, że ja nie czuję tych wątków damsko-męskich.

"Nora" to dobrze zainwestowane 50 złotych. W autorkę, która zgodnie z wykształceniem uzupełnia nasze psyche o to, co tygryski lubią najbardziej!



wtorek, 1 maja 2018

Tomek Michniewicz. Świat równoległy

Tomek Michniewicz jest podróżnikiem, który stara się nie jeździć utartymi szlakami. Zbacza na prowincję, w której zawsze jest atrakcją "wysoką i białą". Dzięki temu jednak może czytelnikom pokazać trochę więcej. Tak jest właśnie w 'Świecie równoległym".


Opowieść Michniewicza nie skupia się na jednym kraju, jednym kontynencie. Możemy przeczytać o więzieniach w Stanach Zjednoczonych, polskiej, elitarnej jednostce żandarmerii czy też przestępczości w Johanseburgu.

Poszukiwania, ryzyko, siły specjalne, przemoc, gangi, przestępczość czy rezerwat to kluczowe słowa opisujące podróże Tomka Michniewicza w "Świecie równoległym".

Jako czytelnik podziwiam ludzi, którzy codziennie mierzą się ze strachem mieszkając w zamkniętych osiedlach w RPA. A nuż ktoś znów spróbuje ich okraść, zabić, spalić? Przeraża ilość gangów w USA - kraju, który stawiany jest za wzór wszelkich cnot i pokoju. Podziwiam ryzykujących w Słowieni miłośników sportu ekstremalnego. Zastanawiam się nad problemem niedoceniania ludzi, którzy dla ojczyzny tracą zdrowie i nikt o nich nie pamięta.

Nie byłoby "Świata równoległego", gdyby nie wielka ciekawość Tomka Michniewicza i jego talent kronikarski. Doskonały skryba spisujący swoje przygody i wybierający najlepsze zdjęcia z podróży to coś, co idealnie pasuje na majówkę.

Pomimo, że o tym wszystkim napisano już i nagrano wiele materiału nadal ktoś odkrywa coś nowego. Tomek Michniewicz udowadnia, że w wielu wypadkach się nam wydaje. Wydaje się, że znamy, wiemy, kojarzymy. Tajlandię, USA czy Pakistan - prawda jest jednak inna.

Zapraszam do lektury "Świata równoległego".




poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Mężczyźni bez kobiet. Niezależny organ

Miłość jako siła budująca a może niszcząca? "Niezależny organ" Murakamiego stawia ważne pytania w męskim rozumieniu miłości.


Doktor Tokai - główny bohater opowiadania jest człowiekiem spełnionym. Doktor nauk medycznych po pięćdziesiątce, posiadający własną klinikę nie musi bać się o jutro. Ma pieniądze, poważanie i sławę. Grywa w squasha, golfa, pływa i jeździ na rowerze. Nie ma żony a wiele przygodnych znajomości? Czego chcieć więcej?

Okazuje się, że nawet taki człowiek może się kiedyś zakochać. Co gorsza - zakochać w osobie, która nie odwzajemni jego uczucia. Doktor Tokai przestaje jeść i pić. Miłość niszczy go całkowicie i sprawia, że bohater "Niezależnego organu" umiera.

Umiera w samotności i poczuciu straty i niespełnionej miłości. Mamy okazję czytać wspomnienia jego asystenta, który smuci się, że tak wielki i wspaniały człowiek przeżywał  coś takiego. Kobieta go oszukała? Oczywiście!

To wszystko wina "Niezależnego organu", który pozwala kobietom kłamać. W sprawach małych ma to małe znaczenie - w dużych zaś - ogromne. Ofiarami tego organu są przede wszystkim mężczyźni.

Doktor Tokai stracił życie. A Ty - wierzysz w istnienie tego organu?

Jeśli tak - przeczytaj inne opowiadania z "Mężczyzn bez kobiet".




Mężczyźni bez kobiet. Yesterday

"Yesterday" to kolejne opowiadanie z książki "Mężczyźni bez kobiet" Murakamiego. Dlaczego warto każdą z tych opowieści traktować z osobna?


"Yesterday" pokazuje niezdecydowanie i słabość pokolenia, które nie przeżyło żadnej wojny i nie umie odnaleźć się w realiach współczesnego świata. Kitaru - główny bohater opowieści jako jedyny przetłumaczył na japoński tytułową piosenkę Beatlesów. Oprócz tego doskonale opanował gwarę z kantonu, w którym się nie urodził.

Miał dziewczynę ale nie był do końca zdecydowany, czy to właśnie ta jedyna. Pracując jako kelner nie robił większej kariery, co tyczyło się również prób dostania się na studia. Relacje z narratorem opowieści, który zostaje poproszony o ... spróbowanie jego dziewczyny kończą się ucieczką Kitaru na inny kontynent.

Murakami świetnie pisze o relacjach, w których obojętność razi i wkurza czytelnika. Seks nie jest czymś wspaniałym a wręcz przeciwnie - stanowi tylko problem i jest słabym dodatkiem do związku. Miłość nie jest ubierana w słowa wielkie a wręcz przeciwnie - najlepiej gdyby w ogóle się nie pojawiała. A jednak jest to temat ważny i potrzebny.

Mężczyźni mogą sobie poradzić bez kobiet? Kitaru w związku nie czuł się pewnie i nie czuł spełnienia. Oszukiwał siebie, dziewczynę i narratora, który był chyba jedynym jego przyjacielem.

Kitaru żyje dzisiaj gdzieś w Denver albo innym, wielkim mieście. Zamiast iść za swoją pasją jaką było gotowanie poszedł w emocje i nagły wyjazd z kraju. Jak pisze na końcu narrator - mam nadzieję, że chociaż jest zdrów i cały.

Bez kobiet.




wtorek, 24 kwietnia 2018

Piotruś Królik. Recenzja filmu

"Piotruś Królik" to film, który w nowoczesny sposób przenosi książkową opowieść o królikach na duży ekran.


Beatrix Potter nie przypuszczała chyba nigdy, że jej grzeczne króliki, które oprócz szalonych przygód mogą być zdolne do działań terrorystycznych. Tak właśnie! Piotruś wraz z siostrami i kuzynem od lat prowadzą wojnę z panem McGregorem, który pilnuje swojego ogródka - raju dla wszystkich leśnych zwierząt. W tym konflikcie poległ już ojciec i matka Piotrusia.

Podczas jednej z akcji Piotruś prawie złapany i przerobiony na pasztet ucieka ponieważ McGregor dostaje zawału. Wbrew pozorom nie zajadał się w życiu zdrowymi warzywami i owocami a nie szczędził sobie śmieciowego jedzenia i siedzącego stylu życia. Zwierzęta przejmują posiadłość jednak nie na długo. Przyjeżdża nowy wróg - młody kuzyn Thomas - prawie kierownik domu towarowego Harrolds. Miłośnik porządku i wróg zwierząt chce się pozbyć futrzastych nieprzyjaciół raz na zawsze.

"Piotruś królik" to ekranizacja nie za długa - za to śmieszna i z przesłaniem. Po długich godzinach Lego Ninjago fillm, w którym dziecko zobaczy i dowie się czegoś o uczuciach i prawach rządzących światem sprawia, że człowiek z optymizmem patrzy w przyszłość. Oprócz czarnego charakteru, który w końcu ulega przemianie mamy Beię - malarkę - idealistkę, która w świecie stara się widzieć dobro. Przy okazji jest najbardziej zagorzałą obrończynią królików właśnie.

Rodzące się uczucie pomiędzy nią a Thomasem jest piękne a jednocześnie stanowi problem dla królika Piotrusia, który nie zgadza się na zmianę status quo. Próby wzajemnego wyeliminowania gatunków choć śmieszne prowadzą w finale do poważnych problemów, które trzeba rozwiązać w dorosły sposób. Zarówno królik Piotruś jak i Thomas stają na wysokości zadania.

Sama wojenka przypomina trochę "Kevina samego w domu". Ilość zmyślnych pułapek zastawianych przez zwierzęta sprawia, że wspomniany Kevin to dziadek bez polotu. Równie piękna jest sekwencja długiej imprezy po śmierci Pana "Grzyba" McGregora, która przypomina najlepsze party rodem z amerykańskich akademików. Strzelanie z jeża, golenie lisa czy próbująca zachowywać się arystokratycznie świnia to tylko niektóre elementy tej układanki.

"Piotruś królik" to film, na który warto iść z dziećmi. No bo kto by się spodziewał, że futrzaki robią tak dobre imprezy i mówią ludzkim głosem nie tylko w wigilię?

niedziela, 22 kwietnia 2018

Mężczyźni bez kobiet

Siedem opowiadań o miłości i samotności, nienawiści, zdradzie, gniewie i innych uczuciach znajdziemy w książce "Mężczyźni bez kobiet" Murakamiego. Każde jest warte poświęcenia mu czasu.


Pierwsze z opowiadań "Drive my car". Opowieść o Kafuku - aktorze, którego żona zmarła na raka macicy. Pogrążony w żałobie, smutku i żalu probuje odnaleźć się w świecie samotności. Przez problemy z alkoholem stracił prawo jazdy a że musi jakoś dojeżdżać na teatralne próby poszukuje kierowcy.

Wybór pada na Misaki, która nie ma w życiu lekko. Nękana przez matkę uzależnioną od alkoholu i próbująca odzyskać poczucie własnej wartości toczy z Kafuku świetne rozmowy o życiu, w którym trzeba się odnaleźć. Udowadnia również, że jest świetnym kierowcom i nie tylko mężczyźni potrafią prowadzić auta dobrze będąc świetnymi szoferami.

Podróżują Saabem 900 z otwieranym dachem i w formie pewnej psychoterapii starają się znaleźć odpowiedź na pytania o sens ludzkiego życia pozbawionego miłości. Kafuku ujawnia, że jego żona zdradzała go wielokrotnie podczas ich małżeństwa. W opowiadaniu śledzimy wszelakie uczucia, jakie targały nim przez te wszystkie lata upokorzenia. No właśnie, czy jednak było to coś, co jemu zrobiło krzywdę? A może cierpiała ona?

Kafuku w finale opowiadania stwierdza, że wszystko to mu zobojętniało. Nawet chęć zemsty mija stając się tylko wesołym wspomnieniem człowieka nękanego złymi podszeptami. Kafuku gra w "Wujaszku Wani", Misaki zgłębia tajniki literatury.

Finał opowieści należy do czytelnika.