wtorek, 26 grudnia 2017
LEGO Super Heroes Batman vs Strach na wróble 76054
Kto jest największym wrogiem Batmana? Joker? Dwie Twarze? Wydaje mi się, że Strach na wróble wywołuje większe emocje niż jakikolwiek inny przeciwnik czarnego rycerza. Chcesz się przekonać? Musisz sięgnąć po zestaw LEGO Super Heroes Batman vs Strach na wróble (nr 76054).
Strach na wróble to zestaw jakiego jeszcze nie było. Z ponad pięciuset elementów zbudowaliśmy trzy wyjątkowe pojazdy, które zapewnią satysfakcję i godziny świetnej zabawy podczas symulacji kolejnych potyczek Batman vs. Strach na wróble.
Wrażenie robi przede wszystkim Batcopter z Batmanem i Błękitnym Skarabeuszem na pokładzie. To on ma bronić biednego farmera, który nie czuje, że czeka na niego zagrożenie. Zostaje on uwięziony w traktorze. Klasyczny pojazd rodem z Ameryki jest najprostszym pojazdem zestawu. Nie ma super broni ani innych możliwości, które mogą go bronić przed zagrożeniem - Strachem na wróble. Wyposażony w swoją toksynę wywołującą halucynacje sprawia, że wszyscy boją się go niesamowicie.
Jeśli nie zdołamy powstrzymać Stracha na wróble, zatruje nią całe Gotham, a kto wie, czy nie resztę świata. Pikanterii dodaje fakt, że czarny charakter z tego zestawu przemieszcza się w maszynie, która jest połączeniem kombajnu i cysterny. Pojazd wyposażony dodatkowo w tarczę piły oraz strzelające działo. Na boku ma specjalnie przystosowany chwytak na toksyczne widły Stracha na wróble. Z tyłu zaś ma kapsułę, w której oprócz trucizny może uwięzić wszystkich, którzy staną mu na drodze.
Kiedy Batman zajęty jest odwieczną potyczką ze Strachem jego kompan - Błękitny Skarabeusz musi stanąć do powietrznej walki z Zabójczą ćmą! Co zwycięży tym razem – dobro czy zło? Batman czy Strach? Skarabeusz czy ćma? Przekonajcie się sami.
Zestaw (76054) zawiera 563 elementy, w tym: 5 figurek (Batman, Farmer, Błękitny Skarabeusz, Zabójcza Ćma, Strach na wróble) kombajn, Batcopter oraz traktor.
Czy warto? To pytanie zdecydowanie retoryczne.
niedziela, 24 grudnia 2017
Star Wars. Feel the force
Feel the force |
Zlot Fanów Gwiezdnych Wojen Forcecon 2017 po raz kolejny okazał się strzałem w dziesiątkę. Podobnie rzecz ma się z partnerami, którzy zdecydowali się współpracować z Fundacją Pro Turris w ramach organizacji imprezy.
Jednym z partnerów była firma Trefl, która udostępniła fanom produkty ze Star Wars związane. Oprócz klasycznych puzzli mieliśmy okazję zapoznać się z grami, które nawiązują do sagi i dają możliwość poczuć moc (ang. feel the force).
"Star wars. Feel the force" to grab, w której wcielamy się jedną z czterech postaci: Rey, Poego, Finna lub Rose. Naszym celem jest rozszyfrowanie tajnego kodu otrzymanego od dowództwa oraz zdobycie od informatorów poufnych informacji dotyczących najnowszych planów sił Najwyższego Porządku.
W opakowaniu znajdziemy: 50 kart kodu, 4 karty pomocy, 4 pionki postaci, 4 planszetki postaci, 28 znaczników poszukiwań, 24 znaczki informacji, 25 kafelków planszy, 4 kafelki kolejności oraz 12 kafelków spowolnienia.
Rozgrywka składa się z dwóch etapów - odczytania kodu i zdobywania informacji. Pierwsza faza polega na tym, by jak najszybciej odtworzyć kod z danej rundy. To determinuje kolejność ruchów oraz ilość ruchów podczas zdobywania informacji.
Wygrywa ten zawodnik, który najszybciej zdobędzie trzy białe oraz trzy czarne znaczniki informacji. Zdobyte znaczniki umieszczamy na wspomnianych planszetkach postaci.
Choć początkowo rozgrywka wydaje się bardziej skoplikowana niż pomysły Trzewiczka można przezwyciężyć te trudności i cieszyć się ciekawymi rozgrywkami. Gra nie należy do najłatwiejszych i to pewnie wielu zniechęca do rozgrywki. Nie należy się poddawać - parę treningowych rund sprawia, że nawet moi siedmioletni pomocnicy spokojnie rozgrywają kolejne fazy rozgrywki.
Star Wars. Feel the force to grab przeznaczona przede wszystkim dla fanów Gwiezdnych Wojen. Jeśli nie chcesz być po jasnej stronie mocy - nie kupuj. W przeciwnym razie zapraszam do rozgrywki.
Niech moc będzie z Tobą!
niedziela, 17 grudnia 2017
Diamenty - przeżyjcie wspaniałą przygodę pełną blefu i eksploracji!
Diamenty to planszówka autorstwa lana R. Moon (Ticket to Ride) i Bruno Faidutti (Cytadela). Diamenty to gra, która powinna być, obok karpia i barszczu z uszkami, obowiązkową pozycją na świątecznym stole.
Na czym to polega?
W Diamenty może grać naraz nawet osiem osób (minimum to trzy). Próbowana przeze mnie rozgrywka czteroosobowa sprawiła wszystkim radość i wciągnęła w ciąg decyzji, od których zależała wygrana.
Przebieg gry
Podczas gry zwiedzamy pięć tuneli. Na początku eksploracji odkrywamy kartę jaskini. Liczba na niej umieszczona pokazuje, ile klejnotów znajduje się w środku. Dzielimy je równo między uczestników gry, a resztę zostawcie na karcie. Teraz decydujemy, kto wyrusza w drogę, a kto zostaje w obozie dzięki kartom wyboru - penetracja lub powrót do obozu.
Ci, którzy się odważą, odsłaniają kolejną kartę i szukają dalszych skarbów. I tak przed każdą następną kartą jaskini - dopóki nie zrezygnują wszyscy gracze lub do czasu, aż będą musieli salwować się ucieczką. Gdy pierwszy raz pojawi się karta niebezpieczeństwa, nic się nie dzieje. Mam tu na myśli śmiertelną kulę, najeżoną gwoździami broń czy jadowite węże. Jednak kiedy podczas tej samej wyprawy odsłonicie taką drugą, wszyscy muszą uciekać z jaskini i tracą zebrane skarby.
Do przetrzymywania swoich rubinów i diamentów otrzymujemy dedykowane skrzynie, które w połączeniu z pionkami są dodatkową zaletą gry. Do wyboru mamy osiem postaci, które niejako naznaczają nasze działania. Czy bardziej odważni są podróżnicy? A może to płeć piękna rządzi w "Diamentach"?
"Cytadela" miała swoje zalety jednak "Diamenty" dają możliwość wzniesienia się na wyżyny gier planszowych.
sobota, 16 grudnia 2017
Forcecon 2017
Drugi Zlot Fanów Gwiezdnych Wojen FORCECON 2017 okazał się wydarzeniem ... o niebo lepszym niż pierwszy zlot. I nie chodzi tu o świetny film"Ostatni Jedi" a doskonałą organizację i atmosferę, która sprawia, że wejherowska impreza może być nazywana kultową w skali kraju.
Wszystko rozpoczęło się tradycyjnie - na wejherowskim rynku przed pomnikiem Jakuba Wejhera, który tego dnia był wystylizowany na postać Lorda Vadera. Po powitaniu gości Zlotu i odegraniu Hymnu Imperium, uroczysta parada uczestników wyruszyła do Wejherowskiego Centrum Kultury, gdzie na uczestników czekało wiele atrakcji. Z racji posiadania mniejszych dzieci staliśmy w kolejce do malowania buziek, gdzie tworzono niesamowite malunki m.in. Yodę czy C3PO.
Równie niesamowite rzeczy - choć na martwym organizmie - robił Piotr Mintura, który udowodnił, że lepienie figurek z plasteliny nie odeszło do lamusa. Okazuje się, że przy pomocy paru prostych trików można stworzyć bohaterów sagi, aby na długo gościli na półce prawdziwego fana. Podczas warsztatów z plasteliny wykonano szereg świetnych postaci.
W ogóle Forcecon to impreza, która pokazuje, że są jeszcze w Polsce ludzie z pasją i zaangażowaniem. Od Piotra Kalki - prezesa fundacji Pro Turris, który umiał znaleźć i namówić Legion 501 (szacunek dla tych zakręconych maniaków), wspominanego Minturę czy Grzegorza Chudego do aktywnego udziału w zlocie. Obrazy tego ostatniego pięknie oddają połączenie "Gwiezdnych wojen" i współczesnego świata, w którym podział na dobrą i złą stronę mocy jest coraz bardziej widoczny (i nie mam tu na myśli Jarosława Kaczyńskiego).
Kto był żądny dawki wiedzy o Gwiezdnych Wojnach nie mógł ominąć Szymona Rudźko, Grzegorza Szczepaniaka czy Jana Platy - Przechlewskiego. Szczególnie filozoficzne ujęcie pana Rudźko wydaje się ciekawe w kontekście całej wiedzy o dziele Georga Lucasa. Można było sprawdzić się w swojej wiedzy na temat "Gwiezdnych wojen" - a przyznać trzeba, że pytania do najłatwiejszych nie należały.
Przygotowana została również Strefa Gier - planszowych i komputerowych, w której każdy mógł zobaczyć, w jaki sposób Gwiezdne wojny opanowały praktycznie każdą dziedzinę rynku. Od stoiska z ubraniami (byli na Forceconie), po książki (również były), gry (jak wyżej), klocki (kocham) po spore grono przebranych mieszkańców Wejherowa. Najlepszy dla mnie był mały Lord Vader (niech moc będzie z Tobą na całe życie) oraz Leia (żonaci panowie płaczą).
Brawa należą się wolontariuszom fundacji Pro Turris - w tym także uczniom Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika (to przy rondzie).
To co? Do zobaczenia w maju 2018 przy kolejnej premierze?
Pazur sprawiedliwości
Pamiętacie słynne owieczki, które umiały rozwiązywać kryminale zagadki? Okazuje się, że teraz zastąpiła je jedna papuga. W "Pazurze sprawiedliwości" Leonie Swann stworzyła niesamowitą zagadkę, której finał jest równie zaskakujący co wybór na premiera Mateusza Morawieckiego.
Augustus przy wsparciu Graya, afrykańskiej papugi żako, która należała do zmarłego studenta, wyrusza na poszukiwanie zabójcy. Augustus z początku popełnia błąd za błędem, papuga zaś okazuje się ptaszyskiem nad wyraz przemądrzałym. Okazuje się jednak, że to właśnie ona jest kluczem do rozwiązania całej zagadki. Można powiedzieć nawet, że zna mordercę jak własne upodobania do orzeszków i winogron.
Leonie Swann uczyniła głównymi bohaterami swoich opowieści zwierzęta. "Sprawiedliwość owiec" stało się klasykiem, bez którego przeczytania nie można nazwać siebie prawdziwym miłośnikiem książek. Autorka także w "Pazurze sprawiedliwości" sprawia, że papuga żako posiada zdolności na miarę Watsona, który czasem przeszkadzając i błądząc naprowadzał Holmesa na dobry trop.
Leonie Swann snuje ciekawą opowieść, z której wynika, iż czasem niemi świadkowie naszych czynów - zwierzęta - gdyby mogli mówić powiedzieliby wiele na nasz temat.
Zachowujcie się więc dobrze bo niedługo wigilia, a wtedy zwierzęta mówią ludzkim głosem i nóż-widelec powiedzą coś o naszych grzeszkach. Miłej lektury!
O autorce:
Leonie Swann urodziła się w 1975 roku niedaleko Monachium. Studiowała filozofię, psychologię i literaturę angielską w Monachium i Berlinie. Jej dwie pierwsze powieści "Sprawiedliwość owiec" i "Triumf owiec" od razu okazały się sensacyjnym sukcesem: obie miesiącami utrzymywały się na szczycie list bestsellerów i do tej pory zostały przetłumaczone na 25 języków.Obecnie Leonie Swann mieszka otoczona bluszczem i glicyniami w Anglii i Berlinie
wtorek, 12 grudnia 2017
Timeline Polska rządzi!
W którym roku wybrano papieża - Polaka? Kiedy powstał Szlak Bursztynowy? W którym roku miała miejsce Konfederacja Warszawska? Kiedy powstał Zakład Narodowy im. Ossolińskich? To tylko niektóre z pytań, na jakie natraficie w grze "Timeline Polska".
Timeline Polska - co to jest?
Gra Timeline Polska należy do bestsellerowej serii gier, które podbiły cały świat, ale karty znajdujące się w tej wersji, dotyczą tylko wydarzeń z Polski. Z grą "Timeline: Polska" historia okazuje się być nie tylko ciekawa, ale wręcz fascynująca.
Zasady gry Timeline Polska
Na początku gry gracze otrzymują taką samą liczbę kart reprezentujących różne wydarzenia z naszej historii. Ilustracje, których autorką jest Agnieszka Dąbrowiecka są mocnym atutem Timeline Polska - widać, że w połączeniu z konsultacją historyczną z Łukaszem Wllińskim tworzą mieszankę wybuchową.
Rozpoczynając rozgrywkę wyciągamy z talii jedną losową kartę kładąc ją na stole, tak aby był widoczna strona z datą. Może to być na przykład wspomniany już wybór Polaka na Papieża, strajk w Stoczni Gdańskiej, wynalezienie Melexa, powstanie komputera K-202 czy ważne odkrycie naukowe.
Pierwszy gracz wybiera jedną ze swoich kart i umieszcza ją przed lub za kartą na stole w zależności od tego czy uważa, że miało miejsce przed lub po. Przykładowo premiera "Dziadów" Kazimierza Dejmka jest łatwa do "ułożenia" gdy będziemy mieli bitwę pod Legnicą. Teraz na stole mamy dwie karty a kolejny gracz ma ... utrudnione zadanie. Oprócz okresu przed i po pierwszej karcie ma do wyboru także czas pomiędzy. Pierwsza audycja radia Wolna Europa czy wynalezienie spinacza biurowego są już trudniejsze do ułożenia.
Jakie trudności napotkamy?
A gdy na stole leży już kilkanaście kart? Powstanie portu w Gdyni, zamach na Gabriela Narutowicza czy powstanie fabryki Wedel trzeba ułożyć na linii czasu w odpowiednim miejscu. No cóż to już prawdziwe wyzwanie! W przypadku błędu tracisz kartę, którą próbowałeś dołożyć i dociągasz nową!
Grę wygra ten z graczy, który jako pierwszy pozbędzie się wszystkich swoich kart.
Czy chronogia w Timeline Polska jest ważna?
Najlepsze jest to, że do dobrej zabawy nie potrzeba wcale znać dat! Wiedza ogólna i wyczucie w zupełności wystarczą, aby większość kluczowych momentów w naszej historii umiejscowić w ich chronologicznym położeniu.
Świetnie nadaje się też jako gra edukacyjna, gdyż dzięki rozgrywce możemy poznać chronologię wydarzeń, co porządkuje wiedzę o znanym nam świecie i naszej historii. W przypadku reform edukacji - przeszłych i przyszłych - to panaceum na dyletanctwo i brak zainteresowania historią młodzieży.
Vivat Rebel, vivat Timeline Polska!
A Ty w co będziesz grać w święta?
Subskrybuj:
Posty (Atom)