wtorek, 25 lipca 2017
Dobranoc, Auschwitz. Reportaż o byłych więźniach
Określenie "polskie obozy koncentracyjne" to jawne zakłamywanie historii, na które jednak coraz więcej jest przyzwolenia. Jakby ktoś wiedział, że za dwa pokolenia stanie się to prawdą. Bo nie będzie świadków, a świadectwa można zawsze podważyć. Jak na to określenie, używane często przez niemiecką telewizję ZDF reagował Karol Tendera - więzień z Auschwitz nr 100 430?
Karol Tendera
Zakażony tyfusem w ramach eksperymentu medycznego nigdy nie pogodził się z tym, że można bezkarnie mówić o „polskich obozach zagłady”. Czytając "Dobranoc, Auschwitz" czuję, że w całej tragedii bycia w obozie koncentracyjnym i przebaczeniu oprawcom to jedno stwierdzenie - "polish death camps" uderzało w Karola Tendera najbardziej. Jeszcze gorsze było to, że polskie sądy umarzały sprawy tłumacząc się "znikomą szkodliwością społeczną" takich określeń. Może gdyby byli tam i przeżyli to - osądzaliby według swojego sumienia?
Józef Paczyński
Idźmy dalej. Józef Paczyński, rocznik 1920. Więzień numer 121 – z pierwszego transportu bo i numer bardzo "świeży". Szczęście w nieszczęściu zostaje fryzjerem Rudolfa Hössa. Przychodzi, strzyże, goli, skrapia wodą kolońską i wychodzi. Potem jest podejrzany, bo nikt z tak niskim numerem nie przeżył obozu. Ponadto wielu ma pretensje - czemu nie zarżnął oprawcy, gdy miał okazję? Na te i inne pytania nie poznamy dobrej odpowiedzi.
Świat bez Boga
"Dobranoc, Auschwitz" to ostatnie chyba świadectwo tragedii, której świadkowie odchodzą do wieczności. Tu jeszcze pojawiają się opowieści prawdziwe - naocznych widzów rozdzielania ludzi w przychodzących transportach, gazowania i palenia. To jeszcze ci świadkowie nie bali się mówić o niemieckich obozach koncentracyjnych, o utracie wiary w Boga i ogromnej chęci życia po życiu obozowym.
Chora współczesność
Autorzy - Aleksandra Wójcik i Maciej Zdziarski przelali na papier historię, która choć nie zawsze kończy się happy endem - jest potwierdzeniem tego, że warto żyć i to życie szanować. Nawet w najgorszych okolicznościach znajdują się ludzie, którzy nie zapominają o wartościach i etyce - ludzie, którzy działają w sposób przywracający wiarę w ludzkość.
Z drugiej strony ciężko jest autorom - tak jak bohaterom - opowiadać o powrocie do rzeczywistości ludzi po obozie. O koszmarach, które śnią się do końca życia. O napadach agresji niszczących rodzinne relacje. O żonach, które muszą być doskonałymi psychoterapeutkami i mężach mierzących się z kobiecą bezradnością.
Nie byłoby tej książki gdyby nie dr Alicja Klich - Rączka, która prowadzi dla byłych więźniów Auschwitz przychodnię lekarską. To także dzięki niej byli więźniowie spotykają się, wspominają i starają się poruszać w rzeczywistości, która zdaje się zapominać o wojnie i okrucieństwie.
Warto przeczytać i nauczyć się mocno protestować, gdy ktoś mówi o "polskich obozach koncentracyjnych". Niemieckie brzmi prawdziwie - bardzo prawdziwie, bo tak mówili ludzie, którzy Auschwitz przeżyli.
poniedziałek, 24 lipca 2017
Kaszubski Park Miniatur. Świat na wyciągniecie ręki
Krzywa Wieża w Pizie, wieża Eiffla czy Biały Dom to tylko niektóre z atrakcji, jakie czekają na wszystkich, którzy zdecydują się odwiedzić Stryszą Budę i jej jedyną atrakcję - Kaszubski Park Miniatur.
Świat na wyciagnięcie ręki
Na dość małym terenie zgromadzono najpopularniejsze obiekty świata odwzorowane w skali 1:25. Bazylika Grobu Pańskiego, Statua Wolności, Sfinks, Big Ben czy Krzywa Wieża w Pizie, twarze amerykańskich prezydentów wykute w skale to tylko niektóre światowe obiekty które znajdują się w parku.
Właściciele miniatur idą również w obiekty typowo kaszubskie. Można więc zobaczyć kolegiatę w Kartuzach, kościół w Sianowie, Ołtarz Papieski w Sierakowicach, zamek w Bytowie, Żurawia Gdańskiego i wiele innych w pomniejszeniu. To świetny punkty wyjścia do zwiedzania prawdziwych budowli i odpowiedzi na szereg pytań - czy twórcy wiernie oddali szczegóły budynków? ile różnić jest w kopiach i oryginałach?
Inne atrakcje
Na terenie parku miniatur znajduje się gabinet śmiechu wyposażony w lustra, które sprawiają, że człowiek to raz jest gruby, chudy czy też wysoki albo niski. Ta atrakcja podoba się dzieciom - dorośli wydają się bardziej powściągliwi w ocenie poprawy humoru. Lepsze są ukryte anegdoty związane z parkiem miniatur - szczególnie ta o budowie krzywej wieży. Na czym polega? Zapraszam do odwiedzenia parku.
Słabszą stroną Kaszubskiego Parku Miniatur jest straszny dom oraz minizoo. Pierwszy nie za bardzo przeraża, choć jest wiernym odwzorowaniem dawnych domów strachu, które jeździły po kaszubskich miasteczkach. Minizoo zaś wydaje się dodatkiem, na który właściciele troszczący się o detale w swoich miniaturach, nie mają pomysłu. Wierzę głęboko, że to się zmieni, bo rozległy teren daje możliwości poszerzenia oferty dla tych, którzy lubią takie atrakcje. Także park postaci z bajek nie ma takiego sznytu jak opisywany park miniatur. Jest i tylko tyle można o nim powiedzieć.
Czy warto zajechać do Stryszej Budy, by móc obejrzeć to wszystko? Zdecydowanie tak - licząc na rozwój ciekawego pomysłu w najbliższych latach.
Ceny biletów oraz inne przydatne informacje znajdują się tutaj.
sobota, 22 lipca 2017
Domki na Kaszubach - Choszczogród
Szukasz ciekawego miejsca, w którym można wypocząć mając jednocześnie bazę do dalszych wypadów? Domki Choszczogród wydają się być ciekawą ofertą dla wszystkich chcących poczuć klimat Szwajcarii Kaszubskiej.
Położone niedaleko Sierakowic miejsce położone jest nad Jeziorem Czarnym. Do wyboru mamy możliwość nocowania w pokojach oraz domkach mieszczących do 12 osób.
Opcja z domkiem jest idealna dla rodzin z dziećmi. Do dyspozycji mamy sypialnie z widokiem na kaszubski pejzaż, łazienkę oraz w pełni wyposażoną kuchnię. Oczywiście jeśli nie chce się nam gotować możemy wykupić pyszne śniadania, obiady i kolacje przygotowywane przez gospodynię. Jedzenie jest mocną stroną Choszczogrodu. Gospodarz robi bardzo dobry chleb oraz wędliny, które są warte swojej ceny wzbudzając tęsknotę za produktami, które robione są bez większej chemii.
Na zimniejsze wieczory dobrym rozwiązaniem jest kominek oraz telewizor i darmowe wifi, które w połączeniu z winem wytwarzanym przez gospodarza daje efekt przebywania w namiastce raju.
Przy każdym domku znajduje się grill więc bez problemu można wieczory spędzać przy złowionej rybce czy kupionej kiełbasie. Wydaje się, że Choszczogród to raj dla wędkarzy. Mamy cztery pomosty okupowane przez fanów tego sportu. Jeśli twój stary jest wędkarzem - musi odwiedzić posiadłość Doroty i Rafała Choszcz. Jeśli nie posiadasz wędki czy łódki - wypożyczysz je u właściciela.
Do Choszczogrodu prowadzi trasa turystyczna wraz ze scieżką edukacyjną oraz łowiskami dla wędkarzy sprzyjająca wyprawom rowerowym oraz nordic walking, która łączy dwa jeziora - jezioro Miemino i jezioro Czarne.
Więcej informacji znajdziecie tutaj.
Atrakcje w okolicy:
- Sierakowice – Ołtarz Papieski, zabytkowy drewniany Kościół
- Węsiory - kręgi kamienne
- Kartuzy Muzeum Kaszubskie
- Strysza Buda – park miniatur
- Nowęcino – Park Jurajski
Simona Kossak. O ziołach i zwierzętach
Po latach niebytu polski las znów wraca do łask. Nie mam tu na myśli protestów w Puszczy Białowieskiej czy rozważania problemów gospodarki drzewnej a miejsce, w którym dzieje się wiele i wiele zobaczyć można. Najlepiej z książką "O ziołach i zwierzętach" autorstwa Simony Kossak.
Jej pisanie dorównuje krewnym, których obrazy warte są dzisiaj setki tysięcy dolarów. Była córką Jerzego Kossaka, wnuczką Wojciecha i prawnuczką Juliusza. Bratanicą Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej oraz pisarki Magdaleny Samozwaniec.
Łącząc poezję słowa, rysunek i wiadomości naukowe prowadzi czytelnika poprzez trujące rośliny, które uzdrawiają. Pokazuje jak kiedyś traktowano zioła i w jaki sposób próbowano pozbyć się uroków, chorób i zapewnić sobie doczesne szczęście paląc to i owo. Fiołek na przykład może leczyć złą przemianę materii a dziurawiec ma wiele właściwości, o których nie wiedziałem i które nie są powszechnie w ziołolecznictwie używane. Nawet niewinne porosty rosnące w Polsce są wykorzystywane przy poważniejszych schorzeniach gardła czy żołądka.
Simona Kossak to nie tylko flora a również i fauna. Jelenie, żmije, wilki rysie czy puszczyki to tylko niektóre z gatunków, jakie znajdziemy w książce. Simona Kossak wyjaśnia dlaczego kukułki oszukują udając ptaki drapieżne. Jakie ptaki śpiewają najpiękniej i jak wygląda poranna toaleta lisa - przepraszam lisicy?
Wystarczy wyjść z domu, żeby nie móc przestać się dziwić. Nie trzeba mieszkać w Puszczy Białowieskiej – wystarczy rozejrzeć się przed blokiem, w parku, nad strumykiem. Rosną tam rośliny pozornie banalne – lebiodka, babka, macierzanka. Mieszkają zwierzęta, na które na co dzień nie zwraca się uwagi – mrówki, winniczki, trzmiele.
Książka piękna jak przyroda, która jest blisko nas.
Simona Kossak (1943–2007)
biolog, leśnik, profesor, popularyzator nauki. Znana z bezkompromisowych poglądów i działań na rzecz ochrony przyrody, zwłaszcza Puszczy Białowieskiej, gdzie w starej leśniczówce Dziedzinka mieszkała ponad 30 lat. Urodziła się w artystycznej rodzinie Kossaków, była prawnuczką Juliusza Kossaka i wnuczką Wojciecha Kossaka. Skończyła studia biologiczne na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 2000 otrzymała tytuł profesora nauk leśnych. Pracowała w Zakładzie Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży oraz w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Zakładzie Lasów Naturalnych, gdzie od stycznia 2003 pełniła stanowisko kierownika. Była pomysłodawcą unikatowego na skalę światową urządzenia ostrzegającego dzikie zwierzęta przed przejazdem pociągów. Jej dorobek twórczy obejmuje ogółem kilkaset opracowań naukowych, niepublikowanych dokumentacji naukowych, artykułów popularnonaukowych i filmów przyrodniczych oraz trzy książki: Opowiadania o ziołach i zwierzętach, Wilk – zabójca zwierząt gospodarskich? i Saga Puszczy Białowieskiej. Od 2001 prowadziła codzienne audycje (Dlaczego w trawie piszczy) w Radiu Białystok i innych regionalnych oddziałach Polskiego Radia. Radio Gdańsk za popularyzowanie wiedzy przyrodniczej na antenie radiowej przyznało jej nagrodę „Osobowość Radiowa Roku 2003”. W uznaniu zasług na polu nauki i popularyzowania ochrony przyrody w 2000 została uhonorowana Złotym Krzyżem Zasługi.
Najmądrzejszy w pokoju. Psychologia w praktyce
Thomas Gilovich i Lee Ross w „Najmądrzejszym w pokoju” prezentują najbardziej użyteczne odkrycia psychologii społecznej. Użyteczne, bo do zastosowania w naszym codziennym życiu.
Weźmy pierwszy z brzegu przykład - dyskusja o Sądzie Najwyższym. Kto ma rację? Czy partia rządząca chcąca przeforsować swoje zmiany czy też opozycja łącząca ustawę z zamknięciem (sic!) snapchata, facebooka czy twittera? "Najmądrzejszy w pokoju" przekona się, że prawda leży pośrodku i każdy ma swoją ocenę rzeczywistości. Słuszną? Prawdziwą? A może to w ogóle nie jest rzecz do oceniania a bardziej do zrozumienia i kompromisu?
Autorzy wykorzystując odkrycia psychologii społecznej piszą o rozwiązywaniu konfliktów. Tłumaczą, w jaki sposób Izrael i Palestyna mogliby zakopać topór wojenny raz na zawsze. Dlaczego więc te dwa państwa tak prostego sposobu nie wykorzystują? A czemu nadal istnieje w naszym kraju spór pomiędzy PiS a PO, żołnierzami wyklętymi i komunistami, Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem? Przeczytacie w książce i zrozumiecie, że mowa o "dobru, które wyszło na ulice" jest tyle samo warto co "mordy zdradzieckie".
Rozumienie pewnych mechanizmów psychologii społecznej sprawia, że czytelnik rozumie popędy zarówno jednej jak i drugiej strony bez orzekania o zwycięstwie. Jedni chcą odzyskać władzę, która została im odebrana przez kultowego już "suwerena" - inni zaś próbują po raz pierwszy od wielu lat spełniać obietnice wyborcze elektoratowi twardszemu niż betonowa posadzka firmy ATLAS.
Spójrzmy szerzej. Autorzy piszą o tym, jak odkrywać motywy ludzkich zachowań i wykorzystać tę wiedzę do lepszego zrozumienia innych oraz skutecznego wywierania na nich wpływu. Arogancję, chciwość i krótkowzroczność przeciwstawiają inteligencji, wnikliwości i rozsądnemu dokonywaniu analizy zysków i strat. Bo „żeby być mądrym, trzeba być psycho-mądrym”.
Gilovich i Ross odnoszą się do badań prowadzonych na gruncie psychologii społecznej, analizują mądre i niemądre słowa oraz czyny postaci ważnych w historii świata. Przytaczają anegdoty, których bohaterami są m.in. Roger Federer i Rafael Nadal, którzy odnoszą sukcesy wykorzystując elementy psychologii w tenisie. Dlaczego - nawet w słabej formie fizycznej - potrafią wygrać turniej Wielkiego Szlema, który wydaje się być przegrany?
Ważne i ciekawe są także informacje autorów dotyczące działaności mediów i ich wpływu na społeczeństwo. Wspomniany przeze mnie przykład z Sądem Najwyższym jest tego najlepszym przykładem. Dawno już zresztą nie czytałem książki, która pomaga zrozumieć rzeczywistość i nie dać się wkręcić w tak słaby konflikt, który Nelson Mandela rozwiązałby w pięć minut. Mandela? Tak - i jemu poświęcono parę stron udowadniając, że rozumiał pojęcie psychologii bardziej niż ktokolwiek inny na świecie.
Lektura obowiązkowa w obecnym czasie i najbliższych dniach. Czy ktoś w sporze o Sądzie Najwyższym okaże się "Najmądrzejszym w pokoju"?
wtorek, 11 lipca 2017
Projekt zdrowie. Jak schudnąć myśląc a nie biegając w maratonach
Czytałeś kiedyś książkę, która stara się obalać mity dotyczące aktywności fizycznej i żywienia? Pewnie nie, bo wszystkie książki pokazują Tobie, ile biec, jak szybko podnosić hantle czy siebie samego. "Projekt zdrowie" podchodzi do tematu inaczej.
Podstawą książki są wieloletnie obserwacje ludzi, którzy walczyli z otyłością i chorobami niekoniecznie stając się kolejną instagramową gwiazdą crossfitu czy fejsbukowym molem biegaczym. Autorzy analizowali przypadki zwykłych szwedzkich Kowalskich, którzy dzięki ich poradom mogą cieszyć się lepszym zdrowiem.
Czy wiesz bowiem, że naturalnym przeciwutleniaczem jest trening. Okazuje się, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu połączenie sportu i odmładzania biologicznego było herezją. Dzisiaj - dzięki postępowi szczegółowych badań jest inaczej.
Co do samego treningu - autorzy podkreślają, że wystarczy pół godziny szybszego spaceru dziennie, aby osiągnąć upragnione efekty. Kuszą? Kuszą! Dla pieniędzy? Z pewnością.
Nie potrafię zastosować tej metody do siebie. Nie wiem, czy jest ona do wykorzystania u innych 30-latków, którzy nie mają czasu na długie sesje treningowe na siłowni, a znalezienie magicznych 30 minut graniczy z cudem. Jednak cały czas walczę z przywoływanymi przez autorów argumentami sięgającymi do genów i nauki.
Szczególnie ciekawe jest w tej książce podejście do rozpoczęcia treningu. Nie trzeba bowiem wyrzucać sobie, że nie zaczęliśmy śmigać żelastwem w piaskownicy Ponoć - wierząc autorom "Projektu zdrowie" - nawet 60-latek chcący spróbować swoich sił w sporcie będzie mógł cieszyć się lepszym zdrowiem i jeszcze coś z życia czerpać. Ba - nawet dożyć do swojej emerytury w wieku lat 67.
"Projekt zdrowie" to lektura, która stara się rozprawić z wieloma mitami na temat zdrowego trybu życia. Zmusza do myślenia i ewentualnych korekt swoich zachowań. Czy działa? Przekonajcie się sami!
Subskrybuj:
Posty (Atom)