poniedziałek, 13 marca 2017

Czekam na Was, ale się nie spieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół

O księdzu Janie, którego miałem okazję poznać osobiście pisałem już wielokrotnie. Czy to przez pryzmat jego książek czy przy innych okazjach. "Czekam na Was, ale się nie spieszcie" to opowieść o nim ale nie bez niego. Choć napisana po śmierci księdza pokazuje bogactwo założyciela puckiego hospicjum i ogromny wpływ, jaki wywiera na bliskich sobie ludzi.

Zaczyna się rozmową z Kapsydą Kobro-Okołowicz, która miała okazję poznać księdza - celebrytę chyba bardziej niż inni, którzy przebywali z nim dłużej. Jej widzenie jest o tyle cenne, że sama doświadczyła choroby oraz fakt, iż nie była za bardzo religijna. Połączenie dwóch różnych światów pokazało, iż dobrzy ludzie stworzą symbiozę, która pozwala rozwalić skostniały system. Kapsyda oprócz bezpośredniej relacji z księdzem Kaczkowskim miała okazję poznać puckie hospicjum i ludzi, którzy je tworzą. Ludzi, którzy tak jak ona zmienili się, nabrali odwagi, aby ruszyć z kanapy i zmieniać świat na lepsze.

"Czekam na Was, ale się nie spieszcie" to także pacjenci, którzy traktowani indywidualnie i otoczeni niesamowitą opieką mogli czuć się w hospicjum jak w domu. Chciałoby się, żeby tacy lekarze, takie pielęgniarki i taka atmosfera panowała także w zwykłych szpitalach. Czy to na kardiologii, oddziale położniczym czy pediatrii. I jeszcze rzecz o dobrych posiłkach, które dają czasem więcej niż najlepsza farmakologia.

Książka kończy się wspomnieniami rodziny i współpracowników księdza Jana. Widać wyraźnie, że duchowny przygotował wszystkich na swoje odejście. Wspomnienia ojca czy szwagierki wzruszają i dają nadzieję. Na to, że istnieje życie po śmierci i dobrzy ludzie rzeczywiście nie umierają na zawsze. Żyją na przykład w tak ciekawych wspomnieniach o rozpływającej się w ustach polędwicy.

#czytamzwoblink

poniedziałek, 6 marca 2017

Batman radzi, jak być fajnym

Chcesz łapać największych złoczyńców? Posiadać sześciopak lepszy niż Rafał Maślak i Robert Lewandowski razem wzięci? I jeszcze się przy tym nie pocić?

Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałeś twierdząco książka "Batman radzi jak być fajnym" jest skierowana właśnie do Ciebie. Nieważne, że masz 32, 44 czy 6 lat - najfajniejszy bohater Gotham City pokaże Ci drogę do być fajnym. Myślisz, że się nie uda? Batman ma doświadczenie w wydobywaniu samych dobrych cech z Robina więc co szkodzi zaryzykować?

Okazuje się, że wiele z supermocy możesz posiadać. Jeśli piszesz ciekawą poezję albo rozwiązujesz bezbłędnie zadania matematyczne - dorównujesz superbohaterom. Każdy z nas ma misje do wykonania - na co dzień, co miesiąc i rokrocznie. I bez względu na to, czy są to lekcje do zrobienia czy wyprowadzanie psa a może ciężka praca fizyczna - przewyższają "maleńkie" misje Mrocznego Rycerza.

Autorzy w książce, która miała być kolejną z serii opowieści o Gotham z klocków LEGO prezentują postawy, których warto uczyć dzieci (i nie tylko). To nie jest kolejna kolorowa książeczka opisująca film, na podstawie którego powstała. To próba - udana - opowieści o wartościach i zachowaniach w życiu ważnych. W życiu realnym, a nie w fikcyjnych postaciach i jokerowych bombach.

Jak zwykle w wypadku takich wydawnictw mocna strona graficzna wieńczy projekt. Kolejna, po filmowej opowieści, książka wartościowa.

sobota, 4 marca 2017

Lego Batman. Opowieść filmowa

Karuzela związana z filmem "Lego Batman" kręci się w najlepsze. Przykładem niech będzie książka oparta na filmowej opowieści.

Z książki dowiesz się mały czytelniku, czy Batman zdoła po raz kolejny ocalić Gotham City przed atakiem Jokera. Tym razem superbohater musi się zmierzyć nie tylko z tym nikczemnym złoczyńcą i jego Łotrami, ale także z własną naturą samotnika. Okazuje się bowiem, że Lego podeszło do Mrocznego Rycerza inaczej niż miało to miejsce przez wiele lat.

Czy bycie samotnikiem zapatrzonym w sobie jest źródłem szczęścia i sukcesu? Okazuje się, że Batman - Bruce Wayne przeżywa wewnętrzne rozterki nie pozwalające być w pełni superbohaterem. Okazuje się, że ciągła walka z tymi samymi wrogami może być tylko pułapką i niezdrową konkurencją pomiędzy prężeniem sześciopaka i oglądaniem filmów w prywatnym kinie.

Autorzy pokazują, że w życiu mało ważne są pieniądze i sława a lepsze dobre relacje z ludźmi.A potem można krążyć nocami po mieście niczym duch wymierzając sprawiedliwość wraz z swoimi nowymi kompanami - niejakim Robinem i komisarz Gordon.

Ciekawa lektura.

Warto.

piątek, 3 marca 2017

Miód i mleko. Rupi Kaur

Okazuje się, że w XXI wieku kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami. Okazuje się, że nawet w Polsce są osoby, które kobiety potrafią obrażać na forum międzynarodowym będąc święcie przekonanym o swojej nieomylności. A wydawnictwo ZNAK wrzuca w to wszystko "Mleko i miód" Rupi Kaur.

Autorka w swoich wierszach prezentuje całą gamę uczuć, których doświadcza kobieta skrzywdzona, wykorzystana i niekochana. Okazuje się, wbrew niektórym, że ojciec w życiu córki zajmuje czasem ważniejsze miejsce niż matka. Rupi Kaur nie tylko wyraża emocje - ona umie je w unikalny sposób wyrazić. Lepi je ze słów i nawet prosty mężczyzna piszący tą recenzję daje radę je oglądać z bliska.

Każdy z rozdziałów dotyka innych doświadczeń, łagodzi inny ból. Albo poszukuje swojego taty, który nie rozumie małej dziewczynki. Molestowanie seksualne przez najbliższe osoby. Potem błąkanie się pomiędzy ułudą miłości poznając świat miłości cielesnej. Kiedy wydaje się, że na horyzoncie pojawia się tej jedyny - wszystko kończy się w jednej chwili. Czas niszczenia pamiątek sprawia, że życie musi nabrać nowych - lepszych barw.

Autorka w większości - z czym się całkowicie nie zgadzam - zanurza się w negatywne sprawy kobiet dotyczące. A przecież miłość - duchowa i cielesna - o której tak skromnie wspomina autorka powinna budować nowe przestrzenie rozwoju i wyrażania swojej kobiecości.

Łącząca różne formy poetyckie Rupi Kaur pozwala czytelnikowi na przemyślenie sobie wielu spraw dotyczących stosunków damsko-męskich. I mam tu na myśli seks, spotkanie przy kawie czy wychowanie córki. Poezja już dawno nie była tak bliska szarej codzienności,w której każdy szuka szczęścia.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego

Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij - to przykazania, które dzisiaj dla wielu pewnie niewiele znaczą. A właściwie co znaczą? Ksiądz Jan Kaczkowski w "Dekalogu" stara się, poprzez swoje doświadczenie, wyjaśnić nam o co w tym wszystkim chodzi.

Czcij ojca swego i matkę swoją. Czy można kochać ojca - alkoholika? A jeśli zerwie się z nim kontakty? A co, jeśli matka zachoruje na chorobę psychiczną i ze strachu nie chcemy jej odwiedzać? To pytania, na które mądry ksiądz będzie dyskutował starając się wyjaśnić nauczanie kościoła w tej kwestii.


Nie cudzołóż. Mądry kapłan powie wprost, że w cudzołożeniu czy zdradzie małżonka/małżonki kryje się niesamowita tragedia wobec niezwykłej tajemnicy kościelnego ślubu - wszak co Bóg złączy człowiek niech nie rozdziela.

Idźmy dalej - nie kradnij! Czy chodzi tylko o rzeczy materialne, a może jednak własność intelektualna jest również w cenie i nie do "pożyczania"? Ksiądz Kaczkowski nie pozwala sobie na luz w tym i innych przykazaniach. Albo coś jest złe, albo dobre. Albo spowiedź jest dobra albo świętokradcza? Albo jest aborcja - morderstwo albo nie. Życie usprawiedliwiające grzechy bo było za zimno, bo zupa za słona a dziecko za szybko chrześcijanina nie powinno interesować. A dzisiaj? Niestety jest na odwrót.

Ksiądz Kaczkowski w rozmowie z Katarzyną Szarpetowską ujmuje wyczuciem każdego z przykazań oraz mocnym przekazem wynikającym z wieloletniego doświadczenia - człowieka i kapłana. To piękno, które trudno dostrzec wśród innych piszących księży. Może mają za mało ikry? Oceńcie sami!

Do książki dołożono płytę z rozważaniami księdza Jana do Drogi Krzyżowej. Mocne i wpisujące się w nadchodzący czas Wielkiego Postu reflekcje pokazują, że gdy Jezus jest na pierwszym miejscu reszta jest na właściwym. I nie zmieni tego technologia, wojna czy wielka wolność.

Lektura obowiązkowa na 2017 rok. Warto przeczytać i posłuchać.

A tutaj można wygrać najnowszą książkę o księdzu Janie.



Tajemnica Pani Ming

Czy umiemy mówić o uczuciach? Człowiek potrafi żyć bez drugiego? To tylko niektóre z pytań zadawanych w "Tajemnicy Pani Ming".

Tytułowa pani Ming to ... babcia klozetowa ujmująca swoją elokwencją i mądrościami wschodu. Kiedy po raz pierwszy spotyka ją główny bohater opowieści - europejczyk o wyraźnych rysach karierowicza - nie może uciec od fascynacji osobą starszej kobiety. Jej opowieści o licznym potomstwie oraz problemach, jakie sprawiło to w Chinach dają mu do myślenia. Jak człowiek umie poradzić sobie w tak nieludzkich warunkach? Przecież polityka urodzeń w Chinach nie należy do prorodzinnych.


Główny bohater kłamie prezentując zdjęcie swoich dzieci. Jednak sam wiedziony ciekawością postanawia odkryć największy sekret pani Ming. Próbuje dowiedzieć się, co kobieta skrywa za fasadą swoich poruszających, choć niewiarygodnych opowieści o dzieciach cyrkowcach czy naukowcach? Prawda i finał okazują się znów przeczyć prawom jakiejkolwiek logiki.


W "Tajemnicy Pani Ming" Schmitt z właściwą sobie wrażliwością jeszcze raz dotyka najskrytszych tajemnic ludzkiej duszy dotyczącej mocnej potrzeby bycia z drugim człowiekiem. Jakkolwiek byśmy się nienawidzili, ilukrotnie byśmy się wyzywali - koniec końców i tak spotykamy się przy granicznym murze próbując uzyskać przebaczenie i zgodę.

Znów okazuje się, że pieniądze nie są najważniejsze, a kariera jest ulotna i nie będzie siedzieć przy naszym szpitalnym łóżku. Schmitt po raz kolejny wyciska słuszne łzy czytelnika za tym, o czym wszyscy zapominamy. O szacunku do drugiego człowieka i miłości bliźniego, której coraz mniej na świecie.

#czytamzwoblink