Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij - to przykazania, które dzisiaj dla wielu pewnie niewiele znaczą. A właściwie co znaczą? Ksiądz Jan Kaczkowski w "Dekalogu" stara się, poprzez swoje doświadczenie, wyjaśnić nam o co w tym wszystkim chodzi.
Czcij ojca swego i matkę swoją. Czy można kochać ojca - alkoholika? A jeśli zerwie się z nim kontakty? A co, jeśli matka zachoruje na chorobę psychiczną i ze strachu nie chcemy jej odwiedzać? To pytania, na które mądry ksiądz będzie dyskutował starając się wyjaśnić nauczanie kościoła w tej kwestii.
Nie cudzołóż. Mądry kapłan powie wprost, że w cudzołożeniu czy zdradzie małżonka/małżonki kryje się niesamowita tragedia wobec niezwykłej tajemnicy kościelnego ślubu - wszak co Bóg złączy człowiek niech nie rozdziela.
Idźmy dalej - nie kradnij! Czy chodzi tylko o rzeczy materialne, a może jednak własność intelektualna jest również w cenie i nie do "pożyczania"? Ksiądz Kaczkowski nie pozwala sobie na luz w tym i innych przykazaniach. Albo coś jest złe, albo dobre. Albo spowiedź jest dobra albo świętokradcza? Albo jest aborcja - morderstwo albo nie. Życie usprawiedliwiające grzechy bo było za zimno, bo zupa za słona a dziecko za szybko chrześcijanina nie powinno interesować. A dzisiaj? Niestety jest na odwrót.
Ksiądz Kaczkowski w rozmowie z Katarzyną Szarpetowską ujmuje wyczuciem każdego z przykazań oraz mocnym przekazem wynikającym z wieloletniego doświadczenia - człowieka i kapłana. To piękno, które trudno dostrzec wśród innych piszących księży. Może mają za mało ikry? Oceńcie sami!
Do książki dołożono płytę z rozważaniami księdza Jana do Drogi Krzyżowej. Mocne i wpisujące się w nadchodzący czas Wielkiego Postu reflekcje pokazują, że gdy Jezus jest na pierwszym miejscu reszta jest na właściwym. I nie zmieni tego technologia, wojna czy wielka wolność.
Lektura obowiązkowa na 2017 rok. Warto przeczytać i posłuchać.
A tutaj można wygrać najnowszą książkę o księdzu Janie.
poniedziałek, 27 lutego 2017
Tajemnica Pani Ming
Czy umiemy mówić o uczuciach? Człowiek potrafi żyć bez drugiego? To tylko niektóre z pytań zadawanych w "Tajemnicy Pani Ming".
Tytułowa pani Ming to ... babcia klozetowa ujmująca swoją elokwencją i mądrościami wschodu. Kiedy po raz pierwszy spotyka ją główny bohater opowieści - europejczyk o wyraźnych rysach karierowicza - nie może uciec od fascynacji osobą starszej kobiety. Jej opowieści o licznym potomstwie oraz problemach, jakie sprawiło to w Chinach dają mu do myślenia. Jak człowiek umie poradzić sobie w tak nieludzkich warunkach? Przecież polityka urodzeń w Chinach nie należy do prorodzinnych.
Główny bohater kłamie prezentując zdjęcie swoich dzieci. Jednak sam wiedziony ciekawością postanawia odkryć największy sekret pani Ming. Próbuje dowiedzieć się, co kobieta skrywa za fasadą swoich poruszających, choć niewiarygodnych opowieści o dzieciach cyrkowcach czy naukowcach? Prawda i finał okazują się znów przeczyć prawom jakiejkolwiek logiki.
W "Tajemnicy Pani Ming" Schmitt z właściwą sobie wrażliwością jeszcze raz dotyka najskrytszych tajemnic ludzkiej duszy dotyczącej mocnej potrzeby bycia z drugim człowiekiem. Jakkolwiek byśmy się nienawidzili, ilukrotnie byśmy się wyzywali - koniec końców i tak spotykamy się przy granicznym murze próbując uzyskać przebaczenie i zgodę.
Znów okazuje się, że pieniądze nie są najważniejsze, a kariera jest ulotna i nie będzie siedzieć przy naszym szpitalnym łóżku. Schmitt po raz kolejny wyciska słuszne łzy czytelnika za tym, o czym wszyscy zapominamy. O szacunku do drugiego człowieka i miłości bliźniego, której coraz mniej na świecie.
#czytamzwoblink
Tytułowa pani Ming to ... babcia klozetowa ujmująca swoją elokwencją i mądrościami wschodu. Kiedy po raz pierwszy spotyka ją główny bohater opowieści - europejczyk o wyraźnych rysach karierowicza - nie może uciec od fascynacji osobą starszej kobiety. Jej opowieści o licznym potomstwie oraz problemach, jakie sprawiło to w Chinach dają mu do myślenia. Jak człowiek umie poradzić sobie w tak nieludzkich warunkach? Przecież polityka urodzeń w Chinach nie należy do prorodzinnych.
Główny bohater kłamie prezentując zdjęcie swoich dzieci. Jednak sam wiedziony ciekawością postanawia odkryć największy sekret pani Ming. Próbuje dowiedzieć się, co kobieta skrywa za fasadą swoich poruszających, choć niewiarygodnych opowieści o dzieciach cyrkowcach czy naukowcach? Prawda i finał okazują się znów przeczyć prawom jakiejkolwiek logiki.
W "Tajemnicy Pani Ming" Schmitt z właściwą sobie wrażliwością jeszcze raz dotyka najskrytszych tajemnic ludzkiej duszy dotyczącej mocnej potrzeby bycia z drugim człowiekiem. Jakkolwiek byśmy się nienawidzili, ilukrotnie byśmy się wyzywali - koniec końców i tak spotykamy się przy granicznym murze próbując uzyskać przebaczenie i zgodę.
Znów okazuje się, że pieniądze nie są najważniejsze, a kariera jest ulotna i nie będzie siedzieć przy naszym szpitalnym łóżku. Schmitt po raz kolejny wyciska słuszne łzy czytelnika za tym, o czym wszyscy zapominamy. O szacunku do drugiego człowieka i miłości bliźniego, której coraz mniej na świecie.
#czytamzwoblink
niedziela, 26 lutego 2017
Zazdrośnice
Do czego zdolny jest człowiek w sytuacjach ekstremalnych? Sprawdza Eric-Emmanuel Schmitt w "Zazdrośnicach".
Przyjaźń i relacje to najlepsze co może spotkać człowieka w życiu - mawiają wyznawcy zasad psychologii. Czy aby na pewno? Anouchka, Julia, Raphaëlle, Colombe – cztery przyjaciółki od serca. Ponoć na zawsze. Jeśli jakaś ma problem inne pędzą na sygnale, by ugasić pożar. Od dziecka zwierzały się sobie ze wszystkiego, dzieliły każdą radością i smutkiem. Wierzą, że miłość przemija, lecz przyjaźń jest wieczna.
Jednak gdy Raphaëlle zaczyna korespondować z chłopakiem, z którym spotykała się Julia, więzi łączące cztery przyjaciółki zostają wystawione na ciężką próbę, która koniec końców kończy się tragicznie.
Eric-Emmanuel Schmitt od czasu "Oskara i Pani Róży" zmienił się nie do poznania. "Zazdrośnice" to opowieść, w której każdy z czytelników odkryje inną - mroczną stronę swojej osobowości. I na nic związki rodzinne, przyjaźń ponad śmierć - kiedy człowiek zbłądzi zdolny jest do wszystkiego. Pisarz wychodzi od problemu miłosnego uniesienia do chłopaka dwóch przyjaciółek. To dopiero początek dość skomplikowanej sytuacji, w której biorą udział wszyscy - czy tego chcą czy nie. Pragnę pokoju, nie wojny. Jednak gdyby okazało się, że to nieuniknione, prowadziłabym wojnę.
Dziewczyny mierzą się z problemami, których powinna być pozbawiona młodość. Chodzi o śmierć, rozstania i straty. W momencie dojrzewania nastolatki widzą, że życie nie jest usłane różami, a każda historia nie kończy się happy endem. To bardziej "Romeo i Julia" stają się idolami współczesnej młodzieży. Po co walczyć jak można uciec - czy to w używki, próby samobójcze czy inne światy dalekie od rzeczywistości. Smutne ale prawdziwe.
Mocne.Polecam.
Przyjaźń i relacje to najlepsze co może spotkać człowieka w życiu - mawiają wyznawcy zasad psychologii. Czy aby na pewno? Anouchka, Julia, Raphaëlle, Colombe – cztery przyjaciółki od serca. Ponoć na zawsze. Jeśli jakaś ma problem inne pędzą na sygnale, by ugasić pożar. Od dziecka zwierzały się sobie ze wszystkiego, dzieliły każdą radością i smutkiem. Wierzą, że miłość przemija, lecz przyjaźń jest wieczna.
Jednak gdy Raphaëlle zaczyna korespondować z chłopakiem, z którym spotykała się Julia, więzi łączące cztery przyjaciółki zostają wystawione na ciężką próbę, która koniec końców kończy się tragicznie.
Eric-Emmanuel Schmitt od czasu "Oskara i Pani Róży" zmienił się nie do poznania. "Zazdrośnice" to opowieść, w której każdy z czytelników odkryje inną - mroczną stronę swojej osobowości. I na nic związki rodzinne, przyjaźń ponad śmierć - kiedy człowiek zbłądzi zdolny jest do wszystkiego. Pisarz wychodzi od problemu miłosnego uniesienia do chłopaka dwóch przyjaciółek. To dopiero początek dość skomplikowanej sytuacji, w której biorą udział wszyscy - czy tego chcą czy nie. Pragnę pokoju, nie wojny. Jednak gdyby okazało się, że to nieuniknione, prowadziłabym wojnę.
Dziewczyny mierzą się z problemami, których powinna być pozbawiona młodość. Chodzi o śmierć, rozstania i straty. W momencie dojrzewania nastolatki widzą, że życie nie jest usłane różami, a każda historia nie kończy się happy endem. To bardziej "Romeo i Julia" stają się idolami współczesnej młodzieży. Po co walczyć jak można uciec - czy to w używki, próby samobójcze czy inne światy dalekie od rzeczywistości. Smutne ale prawdziwe.
Mocne.Polecam.
A w konopiach strach?
Słowo konopie - podobnie jak imigranci, Kaczyński i Rosja budzi u wielu ludzi strach. Czy aby uzasadniony? Odpowiada neurobiolog profesor Vetulani w rozmowie z Marią Mazurek.
Okazuje się, że o konopiach zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy wiedzą niewiele i przydałaby im się lektura tej książki ukazującej się w serii "Bez tajemnic". Medyczna marihuana według profesora ma same plusy, co udowadnia podając szereg nieoderwanych od rzeczywistości przykładów. Równocześnie pokazuje, że częste używanie trawki nie jako leku powoduje różne problemy, o których warto informować. Nie jest tak różowo - przepraszam zielono - jak to wielu opisuje. Nie jesteśmy też w czarnej dupie - jak mawiają przeciwnicy. Dyskusja tych dwóch stronnictw powoduje jedno - do dzisiaj ci, który ostatnią deskę ratunku widzą w marihuanie leczniczej nie mogą się nią leczyć. Bo w konopiach strach? Coś jest na rzeczy.
Objaśniając właściwości medycznej ganji Vetulani cofa się do historii i tradycji związanych ze stosowaniem substancji psychoaktywnych. Czytamy więc, że manna z nieba w Biblii to prawdopodobnie halucynogenne grzybki. Profesor przypomina również historię rodem ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie Jerzy Waszyngton co rano doglądał swoich konopii. Natomiast królowa Wiktoria leczyła cannabis bolesne miesiączki.
Profesor wchodzi również na grunt twardych narkotyków opowiadając szerzej o działaniu amfetaminy. Nasz naukowy autorytet widzi więcej plusów niż minusów stosowania białego proszku powołując się na własne przygody związane ze środkami pobudzającymi. Czy to dobry kierunek? Sami oceńcie.
Książkę zamyka rozmowa z doktorem Markiem Bachańskim, opowiadającym o nadziejach związanych z leczeniem ciężkich postaci padaczek lekoopornych u dzieci z wykorzystaniem substancji z grupy kanabinoidów pozbawionej działania psychoaktywnego.
Strach ma wielkie oczy. Tylko nie szukałbym go w konopiach.
Okazuje się, że o konopiach zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy wiedzą niewiele i przydałaby im się lektura tej książki ukazującej się w serii "Bez tajemnic". Medyczna marihuana według profesora ma same plusy, co udowadnia podając szereg nieoderwanych od rzeczywistości przykładów. Równocześnie pokazuje, że częste używanie trawki nie jako leku powoduje różne problemy, o których warto informować. Nie jest tak różowo - przepraszam zielono - jak to wielu opisuje. Nie jesteśmy też w czarnej dupie - jak mawiają przeciwnicy. Dyskusja tych dwóch stronnictw powoduje jedno - do dzisiaj ci, który ostatnią deskę ratunku widzą w marihuanie leczniczej nie mogą się nią leczyć. Bo w konopiach strach? Coś jest na rzeczy.
Objaśniając właściwości medycznej ganji Vetulani cofa się do historii i tradycji związanych ze stosowaniem substancji psychoaktywnych. Czytamy więc, że manna z nieba w Biblii to prawdopodobnie halucynogenne grzybki. Profesor przypomina również historię rodem ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie Jerzy Waszyngton co rano doglądał swoich konopii. Natomiast królowa Wiktoria leczyła cannabis bolesne miesiączki.
Profesor wchodzi również na grunt twardych narkotyków opowiadając szerzej o działaniu amfetaminy. Nasz naukowy autorytet widzi więcej plusów niż minusów stosowania białego proszku powołując się na własne przygody związane ze środkami pobudzającymi. Czy to dobry kierunek? Sami oceńcie.
Książkę zamyka rozmowa z doktorem Markiem Bachańskim, opowiadającym o nadziejach związanych z leczeniem ciężkich postaci padaczek lekoopornych u dzieci z wykorzystaniem substancji z grupy kanabinoidów pozbawionej działania psychoaktywnego.
Strach ma wielkie oczy. Tylko nie szukałbym go w konopiach.
środa, 22 lutego 2017
Pies zjadł samochód?
Człowiek człowiekowi wilkiem, a czasem i swojego psa wyśle, by ten rozwalił samochód sąsiada. Serio? Sądziłem, że takie rzeczy tylko w Fakcie.
Sobota - godzina 08:00. Samochód stojący na zamkniętej posesji ma zerwane tablice rejestracyjne, zarysowania na całej karoserii i wyrwane kable ze świateł. Dodatkowo uszkodzony zderzak przedni i ogólnie syf. Przypadek? PiS? Platforma? Putin? Nie sądzę.
Wzywam policję. O dziwo i wbrew ciągle niezadowolonemu z suwerena pospólstwu przyjeżdża szybko. Ogląd miejsca zdarzenia i ... potwierdzają moje obawy co do tego, że ludzie świnie. - Ma pan jakiś wrogów? - pada pytanie. Szukam w głowie wszystkich, którzy zaleźli mi za skórę. Wszystkich, którzy krzywo się patrzą i nie słyszą r w moich chrześcijańskich ustach. Dużo? Wiele? Wymiękam. Policja i tak stwierdza, że w ramach zemsty to by ktoś zbił mi szybę cegłą, a nie wyrywał zderzak.
Pytają się sąsiadów, czy coś widzieli. Sąsiedzi, którzy mają widok lepszy na samochód niż ja oczywiście wtedy byli "poza miejscem zamieszkania" albo "spali". A kiedy chodziłem w gaciach po kuchni po 23:00 jakoś wszyscy widzieli.
Nic - myślę w duchu i czekam na przyjazd policji dochodzeniowej. Ślady, tropy, odciski palców i te sprawy. Skrzyżowanie ojca Mateusza i Kojaka z McGiverem. Niestety, przyjeżdża polska rzeczywistość, która ... daje radę. Po bliższych oględzinach stwierdzają, że to ... pies. - Pewnie biegł za kotem lub kuną, która ukryła się gdzieś w silniku - mówią. Szok, niedowierzanie i szacunek dla ludzi, którzy są słabo wynagradzani. Zresztą jak my wszyscy.
Spisanie zeznań i inne sprawy. Ocena polskiej policji - bardzo dobra. Ocena właścicieli sweet piesków - niedostateczna.
PS. Jak Cię znajdę i nie masz AC to płacisz gotówką. Trzeba odpowiadać za swojego psa. Nawet jak ten chce zjeść kota w moim własnym samochodzie. A to - jak pokazuje kosztorys dużo kosztuje.
Sobota - godzina 08:00. Samochód stojący na zamkniętej posesji ma zerwane tablice rejestracyjne, zarysowania na całej karoserii i wyrwane kable ze świateł. Dodatkowo uszkodzony zderzak przedni i ogólnie syf. Przypadek? PiS? Platforma? Putin? Nie sądzę.
Wzywam policję. O dziwo i wbrew ciągle niezadowolonemu z suwerena pospólstwu przyjeżdża szybko. Ogląd miejsca zdarzenia i ... potwierdzają moje obawy co do tego, że ludzie świnie. - Ma pan jakiś wrogów? - pada pytanie. Szukam w głowie wszystkich, którzy zaleźli mi za skórę. Wszystkich, którzy krzywo się patrzą i nie słyszą r w moich chrześcijańskich ustach. Dużo? Wiele? Wymiękam. Policja i tak stwierdza, że w ramach zemsty to by ktoś zbił mi szybę cegłą, a nie wyrywał zderzak.
Pytają się sąsiadów, czy coś widzieli. Sąsiedzi, którzy mają widok lepszy na samochód niż ja oczywiście wtedy byli "poza miejscem zamieszkania" albo "spali". A kiedy chodziłem w gaciach po kuchni po 23:00 jakoś wszyscy widzieli.
Nic - myślę w duchu i czekam na przyjazd policji dochodzeniowej. Ślady, tropy, odciski palców i te sprawy. Skrzyżowanie ojca Mateusza i Kojaka z McGiverem. Niestety, przyjeżdża polska rzeczywistość, która ... daje radę. Po bliższych oględzinach stwierdzają, że to ... pies. - Pewnie biegł za kotem lub kuną, która ukryła się gdzieś w silniku - mówią. Szok, niedowierzanie i szacunek dla ludzi, którzy są słabo wynagradzani. Zresztą jak my wszyscy.
Spisanie zeznań i inne sprawy. Ocena polskiej policji - bardzo dobra. Ocena właścicieli sweet piesków - niedostateczna.
PS. Jak Cię znajdę i nie masz AC to płacisz gotówką. Trzeba odpowiadać za swojego psa. Nawet jak ten chce zjeść kota w moim własnym samochodzie. A to - jak pokazuje kosztorys dużo kosztuje.
sobota, 18 lutego 2017
Dlaczego ekonomiści piszą dobre kryminały?
Nie wiem - jednak Camilla Läckberg w swoich książkach pokazuje niesamowitą klasę, styl i siłę literatury skandynawskiej, która choć dzieje się w małej mieścinie staje się uniwersalnym miejscem odnoszącym się do każdego miejsca na ziemi.
Kryminalne powieści Läckberg rozgrywają się w miasteczku Fjällbacka, jej rodzinnej miejscowości, położonej na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Przewodnimi bohaterami są pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström. Pewnie ta artystka to alter ego Lackberg natomiast policjant przypomina obecnego partnera poczytnej autorki.
Camilla Läckberg prezentuje czytelnikowi zbrodnię z najwyższej półki. To nie zwykle kradzieże, włamania czy pobicia ze skutkiem śmiertelnym. W szwedzkiej mieścinie ludzie na przełomie wieków gotowi byli do dzieciobójstwa, morderstw ze szczególnym okrucieństwem i dziwactw, których nic nie usprawiedliwia. Jednocześnie autorka prezentuje zbrodniarzy, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o niecne zamiary. Matka, która kocha swojego syna ponad wszystko. Babcia o bezgranicznej uczciwości. Ekonomista, który pomaga kobietom będącym w trudnej sytuacji.
Motywy? Różne - podobnie jak cała psychologiczna otoczka śledztw, dochodzenia do prawdy, która szokuje czytelnika. Zabrzmi sztampowo - ale do końca w żadnej książce nie mamy jednego podejrzanego. Trop gubimy po raz będąc zaskoczeni, gdy w finale okazuje się, że morderca to nijaki mieszkaniec tego małego miasteczka Camilli Läckberg.
Warto przeczytać! Polecam
Kaznodzieja
Niemiecki bękart
Ofiara losu
Księżniczka z lodu
Kryminalne powieści Läckberg rozgrywają się w miasteczku Fjällbacka, jej rodzinnej miejscowości, położonej na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Przewodnimi bohaterami są pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström. Pewnie ta artystka to alter ego Lackberg natomiast policjant przypomina obecnego partnera poczytnej autorki.
Camilla Läckberg prezentuje czytelnikowi zbrodnię z najwyższej półki. To nie zwykle kradzieże, włamania czy pobicia ze skutkiem śmiertelnym. W szwedzkiej mieścinie ludzie na przełomie wieków gotowi byli do dzieciobójstwa, morderstw ze szczególnym okrucieństwem i dziwactw, których nic nie usprawiedliwia. Jednocześnie autorka prezentuje zbrodniarzy, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o niecne zamiary. Matka, która kocha swojego syna ponad wszystko. Babcia o bezgranicznej uczciwości. Ekonomista, który pomaga kobietom będącym w trudnej sytuacji.
Motywy? Różne - podobnie jak cała psychologiczna otoczka śledztw, dochodzenia do prawdy, która szokuje czytelnika. Zabrzmi sztampowo - ale do końca w żadnej książce nie mamy jednego podejrzanego. Trop gubimy po raz będąc zaskoczeni, gdy w finale okazuje się, że morderca to nijaki mieszkaniec tego małego miasteczka Camilli Läckberg.
Warto przeczytać! Polecam
Kaznodzieja
Niemiecki bękart
Ofiara losu
Księżniczka z lodu
piątek, 17 lutego 2017
Wyznajemy.pl
Polska to dziwny kraj i państwo, które istnieje tylko teoretycznie. A na dodatek pełno w nim ludzi, którzy mają sekrety lepsze niż bohaterowie "Mody na sukces" i "Na wspólnej" więc chcąc się nimi dzielić jak świadek koronny - Masa. Na wyznajemy.pl
Jaki obraz możemy uzyskać podczas lektury zacnego portalu tworzonego "tylko" przez wielu różnych czytelników? Przede wszystkim to niewyżyci ludzie chcący kolejnych części Greya. Jeśli nudzi się im sado-maso to gotowi są nawet znaleźć partnera/partnerkę, która będzie udawać mamusię. Czasem w siusiaku umieszczą serduszko A jak już nie dają w TVN nic ciekawego to zanurzą nawet w 15-latce.
Czasem zdarzy się ktoś z ckliwym wyznaniem. A to, że adoptował dziecko ale nie umie go pokochać - vide. Innym razem gimnazjalistka zgadza się na seks za pieniądze, a potem tego żałuje (zobacz to).
I znów wracamy na wesołe tematy, które dotykają naszych rodaków. Poluzowany zaworek? Proszę bardzo! Gówniany egzamin - voila! Ech i znów będzie o seksie - przepraszam, o cygarach.
Zachodzę w głowę, a właściwie w czarną dupę - kto to pisze i ile im za to płacą? Czy na trzeźwo mogę mieć takie pomysły? Wychowany na wierszach Szymborskiej pewnie nie ale jak zerknę zza firanki niektórzy sąsiedzi i sąsiadki mogą mieć słodko-gorzkie tajemnice. Polane, o ile dobrze pamiętam, śliną i wydzieliną z pochwy - bo taki tekst kiedyś również na wyznajemy.pl czytałem.
A pod tym wszystkim komentarze psychologów z każdej klatki w bloku. A że dlaczego i po co się mu oddawałaś? Dlaczego nie pomogłaś? Jak możesz nie kochać pięknego murzynka? Seicento wygrało z BMW - serio? Przypadek? Nie sądzę. Tylko 1 Polska dla prawdziwych Polaków. Reszta wyp...
I tylko tej naszej Polski żal. Żal.pl? Czemu nie :)
Jaki obraz możemy uzyskać podczas lektury zacnego portalu tworzonego "tylko" przez wielu różnych czytelników? Przede wszystkim to niewyżyci ludzie chcący kolejnych części Greya. Jeśli nudzi się im sado-maso to gotowi są nawet znaleźć partnera/partnerkę, która będzie udawać mamusię. Czasem w siusiaku umieszczą serduszko A jak już nie dają w TVN nic ciekawego to zanurzą nawet w 15-latce.
Czasem zdarzy się ktoś z ckliwym wyznaniem. A to, że adoptował dziecko ale nie umie go pokochać - vide. Innym razem gimnazjalistka zgadza się na seks za pieniądze, a potem tego żałuje (zobacz to).
I znów wracamy na wesołe tematy, które dotykają naszych rodaków. Poluzowany zaworek? Proszę bardzo! Gówniany egzamin - voila! Ech i znów będzie o seksie - przepraszam, o cygarach.
Zachodzę w głowę, a właściwie w czarną dupę - kto to pisze i ile im za to płacą? Czy na trzeźwo mogę mieć takie pomysły? Wychowany na wierszach Szymborskiej pewnie nie ale jak zerknę zza firanki niektórzy sąsiedzi i sąsiadki mogą mieć słodko-gorzkie tajemnice. Polane, o ile dobrze pamiętam, śliną i wydzieliną z pochwy - bo taki tekst kiedyś również na wyznajemy.pl czytałem.
A pod tym wszystkim komentarze psychologów z każdej klatki w bloku. A że dlaczego i po co się mu oddawałaś? Dlaczego nie pomogłaś? Jak możesz nie kochać pięknego murzynka? Seicento wygrało z BMW - serio? Przypadek? Nie sądzę. Tylko 1 Polska dla prawdziwych Polaków. Reszta wyp...
I tylko tej naszej Polski żal. Żal.pl? Czemu nie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)