Marcin Meller - niezrównany felietonista Polityki, Newsweeka po raz kolejny zebrał najlepsze felietony z lat 2016-2019 w tomie o zagadkowej nazwie "Nietoperz i suszone cytryny".
Nietoperz i suszone cytryny |
W zbiorze tym dawka humoru w państwie, które humorem nie grzeszy jest naprawdę duża. Dostaje się oczywiście partii rządzącej nam od dłuższego czasu. Meller świetnie pokazuje sukcesy nasze dyplomacji, remisy z największymi wrogami i mozolną naukę jedzenia widelcem państwa, które gdyby nie Polska nie wiedziałoby, że z soku z winogron można robić świetne wina.
Meller pokazuje, jak w Polsce można nagle stać się ulubieńcem prawej, lewej albo dupy strony. Wystarczy jedno zdanie o zmęczeniu PO i już ten Meller jest za PiS. Napisze gość pozytywne słowa o PO - już internauci widzą go jedzącego ośmiorniczki i mule. O tempora! O mores!
Felietonista nie ma łatwego życia prywatnego. Piątki z reguły podporządkowane są pisaniu felietonów, które powstają w mękach i pocie czoła. Żona Marcina Mellera wspiera go dobrym, choć czasem ciętym słowem - jako rasowa feministka i sama również popełnia tę formę literacką publikując w "Tygodniku Powszechnym".
Tak w ogóle to ma ciekawą rodzinę Marcin Meller - bez niej felietonistą byłby marnym. Podobnie jak bez Gruzji, tysięcy kilometrów spędzonych w podróży i masie rozmów prowadzonych jeszcze w dobie przed internetem. Dziw bierze, ile w rzeczywistości można poznać ludzi, przeżyć zdarzeń i sytuacji.
Nie ze wszystkim trzeba się z Mellerem zgadzać. Nie trzeba na wszystko reagować. Znamienne jest, że chłop używa mózgu do myślenia. Mówi, jak jest - bez sympatii politycznych, rodzinnych. Tak było w przypadku jego świetnego tekstu o rządzeniu z gabinetów w czasie kadencji Jerzego Buzka. Takich tekstów już nie ma - podobnie jak dziennikarzy.
Trzymam kciuki za powstrzymanie się od palenia i próbę bycia dobrym wegetarianinem lub weganinem. A opisanego w jednym z felietonów prosiaczka też bym zjadł - nawet afiszując się swoim wege coś tam.
Meller - pisz dalej! Robisz to bardzo dobrze!