Poczciwe, żółte stworki ponownie szturmem atakują kina. "Gru, Dru i Minionki" to opowieść, która po raz kolejny pobije rekordy oglądalności i zyski. Czy jednak wartość filmu dorównuje poprzednim częściom?
Gru traci pracę w Lidze Antyzłoczyńców przez niejakiego Balthazara Bratt, były dziecięcego gwiazdora, który kradnie tajemniczy kamień. Jakby tego było mało wymyśla plan zdominowania świata i zniszczenia Hollywood. Minionki decydują opuścić się Gru, który wybrał dobro. Dodatkowo okazuje się, że na świecie żyje Dru - brat bliźniak skrywający tajemnicę ojca Gru. Ten z całą rodziną wyrusza do Niemiec chcąc poznać swoją prawdziwą historię.
Wątków, które serwują twórcy "Gru, Dru i Minionki" jest więcej niż skóry na VIP-owskich fotelach w Multikinie. Dorosły widz gubi się próbując śledzić kolejne pojawiające się pomysły na rozwój akcji. Co dopiero dziecko, które chce Minionków i ich zabawnych przygód. Tych jednak jest jak na lekarstwo, bo oprócz dłuższej sekwencji w więzieniu żółtych gwiazdorów praktycznie w filmie nie ma. A to przecież dla nich wszyscy widzowie wybierają się do kina.
Na plus zaliczyć można zasady, które twórcy filmu starają się przekazać młodym widzom. Jest dobry podział i walka dobra ze złem. Bohaterowie widząc, że zło jest łatwiejsze i czasem przyjemniejsze w swojej istocie ostatecznie wybierają jasną stronę mocy zyskując korzyści (nie tylko materialne). Ciekawym wątkiem jest próba zdobycia akceptacji dzieci przez partnerkę Gru, która chciałaby być nazywa matką. Czy jej się to udaje?
Także postać brata wydaje się być ciekawym elementem całej układanki, która będzie kontynuowana.
Twórcy choć nie rozpieszczają dorosłego i mniejszego widza dużą ilością śmiesznego Minionka to starają się zaserwować im powrót do pięknych lat 80. Ile wysiłku wkłada czarny charakter we fryzurę a'la Rutkowski, ruchy rodem z Moona walka Jacksona oraz żucie gumy Turbo, by zyskać sympatię widza wiedzą tylko producenci. Niestety, ta idea w zderzeniu z wyblakłymi minionkami nie daje takiej satysfakcji, jakiej byśmy chcieli.
Polskie wakacje należą do bardzo deszczowych, więc o frekwencję w kinie się nie martwię. Gorzej już z konfrontacją z "Gru, Dru i Minionkami", których pamiętałem inaczej. Każdy jednak dojrzewa - czy dosięgło to i bohaterów w kolorze banana? Przekonajcie się w kinach.