"List do ludożerców" doskonale oddaje klimat społeczny ostatnich dni. Wbrew pozorom budzący strach ruch oporu wobec wybranej demokratycznie władzy zje się sam - wraz z wszystkimi przymiotami.
Choć wydaje się, że w wierszu znajdziemy panaceum na wrogie zamiary ludożerców po kilkukrotnej lekturze okazuje się, że to wszystko na nic. Egoiści żyjący obecnie za nic mają uczucia, zrozumienie i współodczuwanie z drugim człowiekiem. Starcza im Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czasem Caritas i duża ilość ruchu na świeżym powietrzu. Trochę selfie z siłowni i mały crossfit z wieczora. Sauny i solarium nie liczę. Przecież są ok, prolife i w ogóle - pomagają, klikają w pajacyka i modlą się do różnych bogów.
"Zrozumcie inni ludzie też mają dwie nogi i siedzenie" - pisze poeta. Ludzie wtedy i ludzie teraz jeszcze bardziej walczą z faktem występowania braci i sióstr. Oczywiście dobrze mieć tych, którzy głoszą "wspólną rację", "prawdę nowoczesną" czy "wiarę w prawo i sprawiedliwość". Wtedy jest git - dbamy o sobie, załatwiamy pracę, ciekawe projekty, promocje i wygodne trumny. Sądy są po naszej stronie, a Temida ma oczy i mózg zjedzone żywcem przez "samych swoich".
Ludożerca ma wzbudzać strach i obrzydzenie. A dzisiaj? Aborcja i wolność macicy łączy narody w sprzeciwie wobec chęci walki z taką antykoncepcją. Uwielbiają w tym wszystkim ludzie "patrzeć wilkiem" na innych, "zgrzytać zębami" słysząc niewygodną prawdę czy wykupywać "świece i sznurowadła" - byleby innym zabrakło i mniej mieli.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że na końcu i tak usprawiedliwiamy się, że jesteśmy tylko ludźmi" i trzeba dbać o "mój żołądek", "mój włos".
Wypisuję się.