Diamenty to planszówka autorstwa lana R. Moon (Ticket to Ride) i Bruno Faidutti (Cytadela). Diamenty to gra, która powinna być, obok karpia i barszczu z uszkami, obowiązkową pozycją na świątecznym stole.
Na czym to polega?
W Diamenty może grać naraz nawet osiem osób (minimum to trzy). Próbowana przeze mnie rozgrywka czteroosobowa sprawiła wszystkim radość i wciągnęła w ciąg decyzji, od których zależała wygrana.
Przebieg gry
Podczas gry zwiedzamy pięć tuneli. Na początku eksploracji odkrywamy kartę jaskini. Liczba na niej umieszczona pokazuje, ile klejnotów znajduje się w środku. Dzielimy je równo między uczestników gry, a resztę zostawcie na karcie. Teraz decydujemy, kto wyrusza w drogę, a kto zostaje w obozie dzięki kartom wyboru - penetracja lub powrót do obozu.
Ci, którzy się odważą, odsłaniają kolejną kartę i szukają dalszych skarbów. I tak przed każdą następną kartą jaskini - dopóki nie zrezygnują wszyscy gracze lub do czasu, aż będą musieli salwować się ucieczką. Gdy pierwszy raz pojawi się karta niebezpieczeństwa, nic się nie dzieje. Mam tu na myśli śmiertelną kulę, najeżoną gwoździami broń czy jadowite węże. Jednak kiedy podczas tej samej wyprawy odsłonicie taką drugą, wszyscy muszą uciekać z jaskini i tracą zebrane skarby.
Do przetrzymywania swoich rubinów i diamentów otrzymujemy dedykowane skrzynie, które w połączeniu z pionkami są dodatkową zaletą gry. Do wyboru mamy osiem postaci, które niejako naznaczają nasze działania. Czy bardziej odważni są podróżnicy? A może to płeć piękna rządzi w "Diamentach"?
"Cytadela" miała swoje zalety jednak "Diamenty" dają możliwość wzniesienia się na wyżyny gier planszowych.