wtorek, 8 kwietnia 2025

W cieniu sojuszniczych obietnic

 Gdy wszyscy patrzą w inną stronę

Ciche przemieszczenia wojsk, dyplomatyczne zapewnienia i komunikaty prasowe pełne uspokajających słów. To właśnie w takich okolicznościach zaczynają się zmiany, które mogą mieć daleko idące konsekwencje dla bezpieczeństwa Polski. Ogłoszona przez dowództwo armii USA w Europie i Afryce decyzja o relokacji amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z Jasionki to tylko wierzchołek góry lodowej, której prawdziwe rozmiary dopiero zaczynają wyłaniać się z mgły dyplomatycznych zapewnień.

Optymalizacja czy opuszczenie?

Amerykanie twierdzą, że jest to "część szerszej strategii optymalizowania operacji wojskowych". Słowo "optymalizacja" brzmi niezwykle elegancko i profesjonalnie. Jednak w języku budżetowym "optymalizacja" zwykle oznacza jedno – cięcia kosztów. Generał Christopher Donahue mówi o tym wprost: "Po trzech latach w Jasionce jest to okazja, aby dostosować rozmiar naszej obecności i zaoszczędzić amerykańskim podatnikom dziesiątki milionów dolarów rocznie".

Amerykańscy podatnicy z pewnością będą zadowoleni. Ale czy polscy obywatele powinni czuć się tak samo komfortowo?

Taniec dyplomatycznych zapewnień

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz pisze na platformie X: "Wojska USA zostają w Polsce!". Prezydent Andrzej Duda zapewnia, że "to nie jest wycofywanie wojsk". Sztab Generalny WP mówi o "nowej dyslokacji". Wszyscy zgodnie przekonują, że nic złego się nie dzieje, że to tylko przesunięcie figur na strategicznej szachownicy.

Tymczasem amerykańska stacja NBC News donosi o trwających w Pentagonie debatach nad redukcją liczby amerykańskich żołnierzy w Europie Wschodniej. Mowa nawet o wycofaniu nawet 10 tysięcy żołnierzy. Cytowani przez stację europejscy urzędnicy wyrażają obawy, że "USA porzucają swoich wieloletnich sojuszników w Europie, dla których Rosja stanowi rosnące zagrożenie".

Czy to nadal wygląda jak zwykła "optymalizacja"?

Strategiczne priorytety się zmieniają

Prawda jest taka, że Stany Zjednoczone mają nowe strategiczne priorytety. Region Indo-Pacyfiku stał się kluczowym obszarem zainteresowania Pentagonu. Chiny, nie Rosja, są postrzegane jako główne zagrożenie dla amerykańskiej dominacji. W obliczu cięć budżetowych, zasoby muszą być rozdzielane tam, gdzie uznaje się je za najbardziej potrzebne.

Administracja prezydenta Trumpa dokonuje przemyślanej kalkulacji geopolitycznej. Wschodnia Europa, w tym Polska, schodzi na dalszy plan. Można by zapytać, czy to jest ta słynna "Ameryka na pierwszym miejscu", o której tyle słyszeliśmy?

Europejska odpowiedzialność

Oficjalnie zadania Amerykanów w Jasionce przejmują inni sojusznicy – Norwegia, Niemcy, Wielka Brytania oraz oczywiście Polska. NATO, w ramach misji NSATU, przejmuje odpowiedzialność za funkcjonowanie kluczowego hubu logistycznego dla wsparcia Ukrainy.

Ale czy Europa jest gotowa na pełne przejęcie odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo? Czy dysponuje odpowiednimi zdolnościami militarnymi i – co równie ważne – polityczną determinacją, by stawić czoła rosnącym zagrożeniom ze strony Rosji?

Historia uczy nas, że Europa ma tendencję do niedoceniania zagrożeń, dopóki nie staną się one bezpośrednie i namacalne. Czy tym razem będzie inaczej?

Polska na pierwszej linii

W tej skomplikowanej układance geopolitycznej Polska znajduje się w szczególnie trudnej sytuacji. Jako kraj graniczący bezpośrednio z obszarem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jesteśmy naturalnym celem potencjalnej rosyjskiej presji militarnej, cybernetycznej i propagandowej.

Jeśli amerykańska obecność wojskowa w Polsce będzie się zmniejszać, a europejscy sojusznicy nie wypełnią tej luki w przekonujący sposób, nasze bezpieczeństwo strategiczne może znaleźć się pod znakiem zapytania.

Dr hab. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego uspokaja: "Jeżeli te komunikaty są oparte na prawdzie, to nie mamy się czym martwić". Ale czy możemy mieć pewność, że znamy całą prawdę? Czy pod płaszczykiem dyplomatycznych eufemizmów nie kryje się znacznie bardziej niepokojąca rzeczywistość?

Czas na strategiczną autonomię

W obliczu zmieniającej się architektury bezpieczeństwa, Polska musi poważnie przemyśleć swoją strategię obronną. Poleganie wyłącznie na gwarancjach sojuszniczych może okazać się niewystarczające. Potrzebujemy wzmocnienia własnych zdolności obronnych, rozwoju przemysłu zbrojeniowego i budowy strategicznej autonomii.

Nie oznacza to rezygnacji z sojuszy – wręcz przeciwnie. Ale musimy być przygotowani na scenariusz, w którym pomoc sojusznicza może nadejść z opóźnieniem lub w ograniczonym zakresie.

Historia wielokrotnie pokazywała, że w krytycznych momentach każdy kraj musi liczyć przede wszystkim na własne siły. Parafrazując stare powiedzenie: "Sojusznicy są ważni, ale własne zdolności obronne najważniejsze".

Spojrzenie w przyszłość

Wydarzenia w Jasionce mogą być tylko pierwszym sygnałem głębszych zmian w amerykańskiej strategii wobec Europy Wschodniej. Polska musi uważnie obserwować te trendy i odpowiednio dostosowywać swoją politykę bezpieczeństwa.

Czy jesteśmy świadkami początku nowej ery, w której Europa będzie musiała w większym stopniu zadbać o własne bezpieczeństwo? Czy Polska znajdzie się w strategicznej próżni, gdy uwaga naszych najważniejszych sojuszników skieruje się gdzie indziej?

Te pytania pozostają otwarte. Ale jedno jest pewne – czas naiwnej wiary w niezachwiane gwarancje bezpieczeństwa dobiegł końca. Nadszedł czas na strategiczny realizm i budowę własnych, niezależnych zdolności obronnych. Bo kiedy wiatr historii znów zacznie wiać z niespodziewanego kierunku, tylko one mogą okazać się ostatnią linią obrony polskiej suwerenności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz