Newslettery – niewielkie dzieła sztuki copywriterskiej, które z jakiegoś powodu bardzo często przypominają spam. Kto z nas nie widział tych tytułów, które wręcz krzyczą: "NIE PRZEGAP!" albo "Ostatnia szansa – tylko dziś kup firanki w promocji 5%!". A przecież pisanie newslettera to sztuka! No właśnie, sztuka... której nie każdy opanował. Dziś podpowiem Wam, jak NIE pisać newsletterów. Bo dlaczego by nie uczyć się na cudzych błędach?
Nie ma lepszego sposobu na zniechęcenie odbiorcy niż tytuł w stylu:
"KUP TERAZ ALBO PRZEPADNIE!". Nic tak nie mówi "zaufaj mi", jak Caps Lock i trzy wykrzykniki na końcu. Do tego dodaj coś enigmatycznego, jak "Ważna informacja dla Ciebie!". Niech odbiorca czuje się jak ofiara loterii, w której nie wziął udziału. A co!
Bo przecież nic tak nie buduje relacji jak standardowe „Drogi kliencie”. Żadnych imion, żadnych odniesień do zainteresowań odbiorcy. To zbyt osobiste! Po co marnować czas na takie szczegóły, skoro można wysłać identyczny mail do tysiąca osób i liczyć na cud?
Newsletter powinien być jak choinka – kolorowy, z tysiącem ozdób i najlepiej błyskający gifami. Kto by tam chciał prostotę i przejrzystość, skoro można rozpraszać odbiorcę każdym możliwym sposobem? Dodaj różowy tytuł, zielony tekst i żółte przyciski – idealnie. A co, kreatywność to podstawa!
Nic tak nie przykuwa uwagi jak tekst, który ciągnie się bez końca. Dodaj wszystko: historię firmy od 1827 roku, szczegółowy opis każdego produktu, a na koniec przepis na sernik. Jak się zmęczą scrollowaniem, to na pewno coś kupią – może myszkę, bo obecna odmówi współpracy.
W newsletterze B2B ważne jest, by CTA (wezwanie do działania) było jak najbardziej ukryte. Może na samym dole, w małym druczku? A najlepiej, żeby było niejasne, np. „Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej, może coś cię zainteresuje, ale nie wiemy co”. Przecież po co robić rzeczy łatwe do zrozumienia?
Zrób błędy. W końcu kto ich nie robi? Wstaw kilka literówek, zapomnij o przecinkach, a jak masz ochotę, dodaj zdanie, które nie ma sensu. Coś w stylu: „W naszej ofercie narzędzia które są najlepsze a klienci nas chwalą wciąż”. Profesjonalizm? A komu to potrzebne!
Bo przecież nic tak nie ucieszy odbiorcy jak powiadomienie w środku nocy. "Nowa oferta hurtowa!" – to idealny sposób, żeby ktoś zaczynał dzień od znienawidzenia Twojej firmy. A może chociaż zapamięta nazwę? Sukces!
Pisanie newsletterów to delikatna sztuka balansowania między przyciąganiem uwagi a jej utratą w sekundę. Jeśli stosujesz powyższe „porady” – gratulacje, właśnie odkryłeś, jak NIE budować zaangażowania klientów!
A tak serio, pamiętaj: newsletter B2B powinien być przejrzysty, wartościowy i dostosowany do potrzeb odbiorcy. Bo choć zabawa jest fajna, to Twoim celem jest nie tylko rozbawienie klientów, ale przede wszystkim zbudowanie zaufania i relacji.
Powodzenia w tworzeniu newsletterów, które naprawdę działają – bez Caps Locka i pięciu fontów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz