Marta Guzowska jako pisarka zadebiutowała w 2012 r. powieścią „Ofiara Polikseny”, która zdobyła Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej roku. Teraz powraca z powieścią "Zła miłość", o której opowiada w rozmowie ze mną.
Ile Franki Kruk można znaleźć w Marcie Guzowskiej i na odwrót?
Kiedyś myślałam, że potrafię napisać powieść całkowicie obiektywną, w której bohaterowie nie mają ze mną nic wspólnego. Ale już dawno temu zrozumiałam, że to niemożliwe. Każdego bohatera, a zwłaszcza takiego, którego oczami patrzymy na świat w powieści (bo historia opowiedziana jest w pierwszej osobie), filtruję przecież przez siebie, przez moją wrażliwość, moje problemy. Przykład: kilka lat temu, kiedy nie miałam jeszcze w domu nastolatka, nie mogłabym napisać w wiarygodny sposób postaci, która jest mamą nastoletniego dziecka. Więc tak, we France jest sporo Marty.
Czytając „Złą miłość” trzeba przyznać, że ani pandemia ani obostrzenia niestraszne Tobie w tworzeniu wciągających historii. Co w tym przypadku było Twoją największą inspiracją?
Dla mnie ograniczenia są wyzwaniem. Zacznijmy od tego, że już pisanie powieści gatunkowych jest wyzwaniem, na przykład kryminał rządzi się pewnymi prawami i pewne elementy muszą się w nim znaleźć. Ale właśnie te narzucone elementy traktuję jako zadanie, które pobudza moją kreatywność. Podobnie było z pandemią: narzucone przez nią ograniczenia pobudziły moją kreatywność. Co tam się mogło dziać u tych ludzi zamkniętych w domach? Te myśli nie dawały mi spokoju, w końcu musiałam to napisać.
W „Złej miłości” trafnie zauważasz problem „straconego” pokolenia młodych ludzi, którzy młodość przeżyli w wersji zdalnej. Czy mają jeszcze szanse na normalne życie?
Cóż, to nie jest pytanie do mnie. Nie jestem psychologiem ani socjologiem. Ale mam nadzieję, że odpowiedź brzmi tak. Moja córka, podczas pandemii niespełna dziesięcioletnia, bardzo źle zniosła ten czas, odizolowała się od rówieśników, zamknęła w sobie. Ale udało się go nadrobić i teraz jest już całkiem dobrze. Chcę wierzyć, że młodzi ludzie mają ogromną zdolność regeneracji i dojdą do siebie.
Kiedy możemy spodziewać się kolejnej odsłony przygód Franki Kruk i czy będą one dostępne także w wersji audio?
Franka Kruk powróci w przyszłym roku. Nie wiem dokładnie kiedy, ale wiem już, co jej się przydarzy (oczywiście nie zdradzę tego!). Jej przygody będą liczyć trzy tomy. Była już „Miłość” przed nami jeszcze „Nadzieja” i „Wiara”. Bardzo lubię ę bohaterkę i z przyjemnością już myślę o pisaniu jej kolejnych przygód. Czy będzie w audio? Mam nadzieję, że tak, ale to już pytanie do mojego wydawcy, wydawnictwa Wielka Litera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz