Anna Ciarkowska w "Dewocjach" pisze o naszej kochanej Rzeczypospolitej, w której nie znaleźliśmy złotego środka. Nadal, bo albo w Kościół ślepo wierzymy albo go z furią niszczymy.
Jesteśmy w tym wszyscy razem
Niedzielne rosoły, kotlety schabowe i odświętne ubranie do Kościoła jest naszym znakiem rozpoznawczym. Historia Anny Ciarkowskiej jest uniwersalna. Cud, prawdziwy cud w wiosce, która na niego nie zasługuje. Cud, który w udziale przypada kobiecie. Wiadomo, że ten gorszy sort od razu stoi na straconej pozycji, a tu proszę! Cud, Szanowni Państwo! Cud!
W tym wszystkim jest ksiądz proboszcz, katechetki, sąsiadki i rodzina. Nawet ojciec, który był siłą sił i panem panów nie dotrwał do tej chwili. Umarł jak żył i był na drzwiach kuchennych wyniesiony. Jedynie matka coś czuła wróżąc z lotu ptaków i ułożenia piasku na miedzy.
"Dewocje" to pokaz religijności do bólu. Religia, wokół której toczy się życie. I cuda, na które tak naprawdę nie mamy wpływu.
Religia określa nasze życie
Obecność lub brak religi może być zarówno sposobem na wytłumaczenie tego, co nas spotyka, jak i odpowiedzią na wiele pytań, które towarzyszą nam każdego dnia. Wątpliwości dopadają każdego z nas - wierzących lub niewierzących.
Odczytywanie znaków level expert
Codziennie mamy przed sobą masę znaków, które próbujemy odczytać. Tylko czy są to znaki od Boga, losu, wszechświata, czy zaledwie fragmentem przypadku, który rządzi światem? Znów próbujemy przypisać to do odpowiedniej zakładki. Wierzący wielbią lub płaczą w stronę Absolutu. Niewierzący stoją w kolejce do psychoterapeuty.
Anna Ciarkowska pokazuje nam nas w zwierciadle takich, jacy jesteśmy w tej kochanej Rzeczpospolitej. Mądra i bardzo poruszająca książka, pod którą zgodnie podpisać mogą się zarówno wierzący jak i niewierzący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz