Jest krew... |
Stephen King jest marką, która mogłaby napisać największego gniota świata a i tak osiągnie sukces.
Stephen King jest jak wino
Na szczęście autor "Carrie" po raz kolejny zaskakuje starych jak i nowych czytelników twórczości opowiadaniami dojrzałymi, przenikliwymi i po ludzku po prostu pięknymi.
Jest krew ... jest i miłość
W czterech opowiadaniach autor "To" oprócz pokazywania kolejnych wcieleń zła, z którym mierzy się od początku swojej pisarskiej pracy, prezentuje także istotne elementy naszej rzeczywistości z tej jasnej strony.
Jest miłość aż do grobowej deski, przyjaźnie, ludzie wartościowi oraz zjawiska, które wydają się pozornie nieciekawe - zachód słońca, burza, wiosenny deszcz czy kwitnące w ogrodzie kwiaty. Jestem przekonany, że to bardzo dobra recepta na dzisiejszy - niełatwy czas. Rzeczy darmowe, których nikt nie zabroni i nie ubierze w prawa i zakazy pozwalają cieszyć się człowiekowi chwilą i sobą.
Stephen King o pisaniu
Ciekawym tropem w "Jest krew..." to kolejna kingowska opowieść o pisarzu i pisaniu. Czym jest ambicja? Jak jej sprostać? Czy warto być ambitnym? To tylko niektóre z pytań pojawiających się zaraz po lekturze opowiadania na ten temat. Nie ma chyba (i nie było) pisarza poświęcającego tyle czasu na analizę instytucji pisarza. Panie i panowie - czapki z głów!
Jakie opowiadanie w "Jest krew..." jest naj...?
Dla mnie najciekawszym opowiadaniem jest "Telefon pana Harrigana". Dlaczego? Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą. Tymczasem zapraszam do lektury ważnej książki 2020 roku.
Czy ostatniej Stephena Kinga? Mam nadzieję, że nie i w 2021 roku doczekamy się kolejnej - równie dobrej jak "Jest krew..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz