Kornawirus sprawił, że Polacy znów stają na głowie. Podczas gdy świat nie ma pomysłu na walkę z wirusem - my w parę godzin wprowadziliśmy w kraju edukację przez internet. Działa i to jak!
Mam to Boże Błogosławieństwo, iż system edukacji przez internet obserwuję zarówno ze strony rodzica jak i męża nauczycielki. Całe szczęście, że posiadaliśmy komputer zanim zamknęli sklepy z elektroniką. Mieliśmy nawet to szczęście, iż pomogliśmy innym, którzy tych komputerów nie mieli. Ministerstwo wychodzi z założenia, iż to 500 plus wszyscy wydali na laptopy i drukarki, by w chwili próby działać jak szwajcarski zegarek.
Minister Piontkowski znalazł na gagatków bez komputera sposób. Takim uczniom nauczyciele mają swoim samochodem lub rowerem - ewentualnie na rolkach dostarczyć wydrukowane materiały a potem je odebrać do sprawdzenia. Akcja #zostanwdomu w tym wypadku nie działa a ryzyko zarażenia praktyczne żadne. Czego tu nie rozumiecie :)?
Nauczyciele walczą. Przesyłają masę materiału, nagrywają się na youtubie, zachęcają do przesyłania zdjęć zadań domowych czy jak nauczyciele wychowania fizycznego - proponują przesłać filmik ze zrealizowanym zestawem ćwiczeń fizycznych. Pokazują, że Polak potrafi tak bez władzy, odgórnej pomocy zakładającej, że sprzęt do pracy nauczyciel ma bo musi. A to, że w innych zawodach krasnoludki przygotowują stanowisko pracy to już inna bajka ;)...
Ten ogrom zadań oczywiście wywołuje opór materii rodzicielskiej, która podczas zajęć online chodzi w majtkach przed kamerą czy na cały głos informuje, iż kamerka się rozpierdoliła. Rodzicom szkoła się nie podoba - edukacja w internecie wywołuje dodatkową falę hejtu. Wiadomo, że teraz warto w Polsce być kasjerką w Biedronce, Lildu czy Żabce więc jak napisała jedna z madek (pewnie kasjerka)- albo zero zadań albo po jedzenie będziecie jeździć do producentów. Odpowiadam - jeśli nie zabronią - będę śmigał z miłą chęcią.
Ministerstwo wymyśliło nawet sposób na próbny egzamin ósmoklasisty czy próbną maturę. Przecież każdy może na własnej drukarce taki test wydrukować, nastawić sobie czas na komórce i wysłać to pocztą do sprawdzenia nauczycielowi. Albo ten ostatni po to przyjedzie :) Jak? Patrz wyżej albo #zostanwdomu.
Koniec końców okaże się, że szkoły nam niepotrzebne bo wszystkiego można nauczyć się z youtube'a. Uczyć zresztą się też nie ma po co, bo nagle parę tygodni przestoju sprawia, iż potężne koncerny nie mają pieniędzy i planu na gorsze czasy.
Zostanie tylko ten biedny nauczyciel, który nadal czuje powołanie, misję i stara się odnaleźć w sytuacji bardziej skomplikowanej niż całki. Albo mu zapłacą - jak mówi minister - albo nie. To się zobaczy.
Tymczasem szorujcie już kamerki na jutrzejsze lekcje online. Pewnie jeszcze bardzo długi czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz