Instytut |
Gdy pisałem po lekturze "Uniesienia", iż autor "To" powoli się z nami żegna nie miałem racji. Stephen King w najnowszym "Instytucie" powrócił do najlepszych motywów, jakie znamy z jego najlepszych książek.
Luke Ellis - nastoletni geniusz pewnego razu budzi się w pokoju do złudzenia przypominającym jego własny, tyle że bez okien. Wkrótce orientuje się, że trafił do tajemniczego Instytutu i nie jest jedynym dzieciakiem, którego tu uwięziono. Powoli zdaje sobie sprawę, że to miejsce to rządowy pomysł mający pomóc w walce z wrogami USA.
W Instytucie trzyma się dzieci i nastolatków obdarzonych zdolnościami telepatii lub telekinezy. Zostają oni poddani testom, które wzmocnią ich naturalną, choć nadprzyrodzoną moc.
Opiekunowie nie mają skrupułów – grzeczne dzieci są nagradzane żetonami, za które mogą kupować papierosy i alkohol. Nieposłuszne – są surowo karane. Wszyscy jednak, prędzej czy później, trafią do drugiej części Instytutu zwanej Tylną Połową, a stamtąd nikt już nie wraca.
Gdy kolejne dzieci znikają w Tylnej Połowie Luke jest coraz bardziej zdesperowany. Musi uciec i wezwać pomoc. Czy mu się to uda? Jak daleko sięgają macki Instytutu?
Stephen King od zawsze toczył walkę z systemem. Urodzony w prowincjonalnej Ameryce, w czasach, w których bycie Amerykaninem było czymś najlepszym we wszechświecie miało na autora "Instytutu" ogromny wpływ. Na szczęście przyszedł czas na refleksję - szczególnie po wojnie w Wietnamie i inne podejście do sprawy państwa jako instytucji.
Nie inaczej jest w"Instytucie". Czytając książkę poznamy opinię Kinga dotyczącą obecnego prezydenta USA, sympatii politycznych i ... znów zanurzymy się w świecie, w którym istnieją dzieci obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami.
Już w "Carrie" mieliśmy okazję zobaczyć destrukcyjną siłę zdolności parapsychologicznych. Nieokiełznana siła jest przyczyną masakry w szkole oraz morderstwa matki Carrie White. W "Podpalaczce" - podobnie do "Instytutu" zdolności młodej bohaterki zostały wzmocnione przez ludzi z rządu. "Lśnienie" i Danny Torrance to również świetny przykład parapsychologicznych umiejętności.
Stephen King dla wiernych fanów przygotował niespodziankę czyli powiązania krzyżowe. Znajdywanie odniesień do innych jego utworów jest ciekawym dodatkiem do lektury książki, która dla wielu jest prostą opowieścią toczącą się od punktu A do B.
Jestem przekonany, że "Instytut" to coś więcej. Opowieść o relacji geniusza z rodzicami, o odchodzeniu, szybkim dojrzewaniu i braniu odpowiedzialności za siebie i innych. Bohaterowie Kinga przechodzą ciężkie chwile (bo życie to nie piękny sen) i co rusz budzą się w nowej rzeczywistości, z którą trzeba dać sobie radę. Czy dają?
Dzieci są przyszłością tego świata - dzieci nas uratują - twierdzi King dając im kluczowe role tak jak w kultowym "To". W "Instytucie" jest tak samo. Czy warto przeczytać? A może pytanie powinno brzmieć - dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz