Kocham chodzić na mecze Asseco Arki Gdynia. Moje dzieci lubią tam być. Po dzisiejszy derbach i fladze rozłożonej na początku meczu padł ostatni bastion sportu bez chamstwa.
Mecze koszykówki to były bardzo ciekawe wydarzenia. Można było brać dzieci, które biegały po gdyńskiej hali mając frajdę z zabawy i przygotowanych atrakcji. Kilka sezonów temu nawet mocny doping Czarnych Słupsk nie przeszkadzał w tym, aby zabrać najmłodszych na mecz. Nie było kibolstwa, chamstwa i buractwa.
W zeszłym sezonie wizyty kibiców Anwilu Włocławek pokazały, że kibole przejmują również spokojne hale koszykówki. Wyzwiska, alkohol i buractwo weszło na koszykarskie salony z buta. Bo my - kibice Anwilu - jesteśmy najlepsi. Bo my złożyliśmy się na Almeidę. Bo my zdzieramy gardełka. A wy - kibice Arki - to dno, gówno i nic z tym swoim dziecinnym kibicowaniem.
Kiedy zobaczyłem flagę rozkładaną w większości przez nieświadomych kibiców - flagę obrażającą gdyński klub koszykarski, piłkarski i całą Gdynię zrobiło mi się nieswojo. Można się nie lubić. Można się nie zgadzać. Można mieć inaczej. Tylko w tym wszystkim nie można siebie obrażać - po chamsku, prymitywnie i wulgarnie.
Dzisiaj w Gdyni kibice Trefla (?) czy innej Lechii Gdańsk pokazali, że chamstwo na dobre zagościło na salonach koszykówki. Szkoda, bo było naprawdę fajnie - bez polityki, napinki i bez stresu.
Autorzy baneru są z siebie zadowoleni. Ochrona bezradna. A zwykły Kowalski, który uwielbiał chodzić na mecze koszykówki płacze. Padł ostatni bastion sportu bez chamstwa. Tu nawet wygrana w Mistrzostwach Świata w Chinach by nie pomogła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz