Radość z kobiecości |
"Radość z kobiecości" to książka nie tylko dla kobiet. Chcąc tworzyć związki, w których obie strony starają się rozumieć wszystkie problemy należy zejść także to sfery intymnej.
Autorki najbardziej różowej książki (pomijam opowieści o Barbie) w historii polskiego rynku wydawniczego - Brochmann Nina oraz Dahl Stokken Ellen nie odkrywają Ameryki. Piszą o problemach współczesnych kobiet - bolesnych miesiączkach, huśtawkach nastroju czy chorobach intymnych używając zupełnie innego stylu niż ten z radiowych reklam środku na upławy czy hemoroidy.
Bez ogródek tłumaczą (!) kobietom, że muszą dbać o higenę intymną i nie powinien to być dla nich temat tabu. Starają się obalać mity związane z powikłaniami, jakimi może kończyć się używanie tamponów i w końcu dbają o to, by seks był przyjemnością nie tylko dla mężczyzn. Wszystko to piszą w sposób prosty acz przemyślany i pokazujący jak wielka jest niewiedza kobiet na temat siebie.
Z czego ona wynika? Myślę, że jest to wynik nieśmiałości, wstydu i współczesnego społeczeństwa, które za wszelką cenę kreuje życie idealne. Bez chorób, zmęczenia, porażek i ... tak od nowa. W takiej rzeczywistości stawianie pytań oczywistych jest zupełnie nie na miejscu. Zostaje więc "Radość z kobiecości".
We wspomnianym temacie seksu autorki prezentują argumenty, które pozwalają tym niedobrym mężczyznom z Marsa zrozumieć, czego naprawdę potrzebują kobiety z Wenus. W większości chodzi o bliskość, nastrój a nie o kultowy problem bolącej głowy.
Nie ze wszystkimi poradami zgadzam się z autorkami (kwestia aborcji) jednak "Radość z kobiecości" to opowieść ważna i potrzebna - nie tylko w Dzień Kobiet.
Bez ogródek tłumaczą (!) kobietom, że muszą dbać o higenę intymną i nie powinien to być dla nich temat tabu. Starają się obalać mity związane z powikłaniami, jakimi może kończyć się używanie tamponów i w końcu dbają o to, by seks był przyjemnością nie tylko dla mężczyzn. Wszystko to piszą w sposób prosty acz przemyślany i pokazujący jak wielka jest niewiedza kobiet na temat siebie.
Z czego ona wynika? Myślę, że jest to wynik nieśmiałości, wstydu i współczesnego społeczeństwa, które za wszelką cenę kreuje życie idealne. Bez chorób, zmęczenia, porażek i ... tak od nowa. W takiej rzeczywistości stawianie pytań oczywistych jest zupełnie nie na miejscu. Zostaje więc "Radość z kobiecości".
We wspomnianym temacie seksu autorki prezentują argumenty, które pozwalają tym niedobrym mężczyznom z Marsa zrozumieć, czego naprawdę potrzebują kobiety z Wenus. W większości chodzi o bliskość, nastrój a nie o kultowy problem bolącej głowy.
Nie ze wszystkimi poradami zgadzam się z autorkami (kwestia aborcji) jednak "Radość z kobiecości" to opowieść ważna i potrzebna - nie tylko w Dzień Kobiet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz