Jak pisać dobre felietony? Czy - jak Tomasz Lis - załapać pis-bakterię i walić równo po Kaczyńskich, Błaszczakach i Misiewiczach? A może lepsza jest postawa Stanisława Tyma, który (podobnie zarażony wspomnianą bakterią) czyni to w sposób tak satyryczny, że boki zrywać? A może lepsze są felietony Tadeusza Buraczewskiego w niejakiej "Gazecie Polskiej"?
Wśród dziennikarzy z prawa i lewa, blogerów, którzy myślą, że zawsze są śmieszni i polityków, których poziom humoru nie dorównuje ich marzeniom o wysokich słupkach poparcia wyróżnia się Marcin Meller. Tak - to ten syn tego ministra, który był gatunkiem polityka idealnego. Wyważony, otwarty a jednocześnie mówiący obiektywną prawdę o ludziach, czasach i obyczajach. Taki też jest syn.
Nazywany resortowym dzieckiem Marcin Meller w "Sprzedawcy arbuzów" pokazuje, że dobry felietonista to zbiór paru ważnych rzeczy. Dobry felietonista za złe gani, a za dobre wynagradza. Umie pisać o dzieciach w różnym wieku, brakach w sklepach powiatowych jak i o wielkich wydarzeniach sportowych z Legią Warszawa w tle. Prezydent Duda? Proszę bardzo! Prezes Kaczyński? Czemu nie! A może Tomasz Lis wespół z Jarosławem Kuźniarem? Meller Marcin rozprawia się z nimi na swój elokwentny sposób.
Pomimo lat pisania felietonów wydaje się, że pan Meller ma jeszcze dużo pomysłów w zanadrzu. Przypadek? Nie sądzę. Lata pracy jako reporter, redaktor naczelny i dziennikarz telewizji śniadaniowej sprawiają, że chłop będzie miał o czym nas informować jeszcze przez długie lata. A czy to będzie "Newsweek" czy "Gazeta Polska"? Sprawa zupełnie nieważna.
Ktoś powiedział mi, że dobry handlowiec sprzeda wszystko - nawet swoje podarte jeansy. Meller to taki gość, który nawet Korze zjadł mentosika i skradł serce będąc pod wpływem pomroczności jasnej. Ale co będę pisał - przeczytajcie sami!
#czytajzwoblink
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz